Solna Góra Sukcesu – Bochnia

Posłuchaj podcastu: Solna Góra Sukcesu – Bochnia

Here you can find an English version: Salzberg of Success – Bochnia

Prawdopodobnie słyszeliście o górze lodowej sukcesu, na której cała niewidzialna ciężka praca znajduje się pod powierzchnią wody, a jedyna widoczna część, rzeczywisty sukces, jest tylko wierzchołkiem góry.

Źródło: internet

Taka jest historia Bochni.

Bochnia to miasto, które podobnie jak Rzym czy Lizbona położone jest na siedmiu wzgórzach. Jest to najstarsze miasto Małopolski i jedno z najstarszych w Polsce. Położone nad rzeką Rabą, otaczającą miasto od północy, znajduje się zaledwie rzut kamieniem od najwyższych polskich gór w regionie Zakopanego, na granicy ze Słowacją.

Pierwsza zachowana wzmianka o osadzie pod nazwą Bochnia (“Bochegna”) pochodzi z 1198 roku, w której jerozolimski patriarcha Monachus potwierdził nadanie soli z tego miejsca przez rycerza o nazwisku Mikor Gryfit, klasztorowi Zakonu Bożogrobców z Miechowa.

Kopia dokumentu, w którym Po raz pierwszy wspomniana jest Bochnia, Źródło: internet

Oczywiście wspomniana tu sól odnosi się do soli odparowywanej, pozyskiwanej w Bochni ze słonych źródeł znanych już w neolicie. Uważa się, że polska nazwa Bochni wywodzi się od słowiańskiego słowa “bohy”, które oznacza bagna, mokradła. Powodem tego może być to, że pierwsze solanki i warzelnie znajdowały się na takich właśnie obszarach wokół rzeki Babica – drugiej rzeki, która przepływa przez centrum miasta.

Miasto położone było wzdłuż bardzo ważnych szlaków handlowych. Biorąc to pod uwagę i zdolność do wytwarzania tak ważnego w dawnych czasach produktu, jakim była sól, powszechnie stosowanego na całym świecie jako środek konserwujący wszystkie rodzaje żywności, jakie można sobie wyobrazić, najprawdopodobniej zawsze by się rozwijało. Jednak odkrycie soli kamiennej w 1248 roku na zawsze zmieniło jego historię.

Legenda głosi, że Mały Bolesław, znany później jako Wstydliwy, przyszły władca Polski, który niestety bardzo wcześnie stracił swego królewskiego ojca, często odwiedzał Królestwo Węgier. Bawił się tam z młodszą od niego o kilka lat księżniczką Kingą i razem delektowali się uroczymi, słonymi w smaku naleśnikami.

Nie mógł zrozumieć, dlaczego w domu, w Polsce nie mieli tak uroczych naleśników. Jego rosyjska matka, Grzymisława, wyjaśniła mu, że niestety w Polsce nie ma soli kamiennej, a ilości soli produkowanej przez odparowanie wody, wystarczają tylko na zaspokojenie ważniejszych spraw.

Mały przyszły król nie mógł przestać o tym marzyć. Nie pragnął niczego więcej, jak tylko pewnego dnia nakarmić swój lud tak smacznymi naleśnikami.

Kiedy oboje dzieci dorosło, książę Krakowa i Sandomierza, Bolesław Wstydliwy, poprosił węgierską księżniczkę Kingę o rękę. Przenieśli się do Krakowa i zamieszkali na Wawelu.

Jednak przed ślubem Kinga poprosiła swojego ojca, króla Belę IV, aby nie wręczał jej wartościowych rzeczy, ponieważ są one przepełnione ludzkimi łzami i potem. Nie chciała też służby, ponieważ był to znak dumy. Pragnęła daru soli, ale nie dla siebie. Chciała tego dla swych ludzi.

Pewnej jesieni król Bela IV zaprosił młodą parę w odwiedziny. Niestety Bolesław nie mógł przyjechać, ale Kinga była bardzo podekscytowana ponownym spotkaniem z rodziną. Po drodze poświęciła mnóstwo czasu na modlitwy w wielu przydrożnych kaplicach.

Po przybyciu i rozpakowaniu młoda księżniczka poprosiła ojca o przejażdżkę po królestwie, szczególnie chciała zobaczyć kopalnie soli. Pojechali do najbogatszej kopalni Siedmiogrodu w Marmaroszu (wtedy Węgry, dziś Rumunia), którą dobrze pamiętała z czasów dzieciństwa.

Stojąc tam i bawiąc się kryształami soli, posmutniała i pomyślała, jak ten minerał mógłby zmienić życie ludzi w jej nowym kraju. Jej ojciec zauważył jej smutek i wiedział, że nie może zrobić nic lepszego, jak tylko podarować jej tę kopalnię.

W tym momencie Kunegunda (Kinga) podeszła do szybu solnego, zdjęła z palca cenny pierścionek zaręczynowy i wrzuciła go bezpośrednio do szybu. Pierścień zniknął w głębi otchłani. Niezwykłe światło pojawiło się jednak w tej ciemności.

W drodze powrotnej do Krakowa po raz kolejny nie przegapiła żadnej z przydrożnych kaplic, upewniając się, by w każdej z nich zostawić kryształ soli z kopalni w Marmaroszu. Była tak pochłonięta swoimi modlitwami, że przez całą drogę nie przemówiła ani słowa na głos.

Po przybyciu wyznała Bolesławowi, że poświęciła swój pierścionek dla większych bogactw. Następnie poprosiła go, aby towarzyszył jej w małej przejażdżce konnej. Przybyli do pięknej wiejskiej okolicy, gdzie ludzie byli wyjątkowo mili.

Byli w Bochni. Bolesław wyjaśnił, że obszar ten obfitował w słone źródła zwane solankami i to stamtąd miejscowa ludność pozyskiwała warzoną sól poprzez odparowywanie wody. Niestety, ostatnio nie udało się uzyskać soli z tych źródeł pomimo pogłębiania studni solankowych.

Księżna krakowska nie wyglądała jednak na zmartwioną. Wręcz przeciwnie, jej oczy zaczęły błyszczeć i kiedy zobaczyła piękny ogród, za zgodą jego właściciela, szewca, poprosiła o wykopanie w tym miejscu studni.

Kiedy łopaty uderzyły w twardą skałę, mężczyźni myśleli, że to kamień i że nic innego tam nie można znaleźć. Jeden z górników zauważył jednak, że to wcale nie skała, tylko sól kamienna. I podał grudkę księżnej.

W tej bryle soli był pierścień. Ten sam cenny pierścionek, który Kinga wrzuciła do szybu solnego kopalni podarowanej jej przez ojca.

15 marca 2022 r., Bochnia przywitała wspaniały 3,2-tonowy, nowy posąg autorstwa Czesława Dźwigaja, przedstawiający Legendę o Pierścieniu św. Kingi. Znajduje się on przed szybem Sutoris, który jest jednym z pierwszych szybów bocheńskich, a niektórzy uważają, że to ten sam, w którym znaleziono pierścień.

Źródło: Tomasz Stodolny bochnianin.pl

A zaledwie w lipcu zeszłego roku Chloè i ja siedziałyśmy sobie na tym małym placu, jedząc najlepsze pączki, jakie ten świat kiedykolwiek wyprodukował, w otoczeniu mas gołębi i myśląc, jak puste jest to miejsce i jak by fajnie było, na przykład, postawić tam posąg… 🙂

Bardziej realistyczna wersja opowieści jest taka, że być może odkrycie soli kamiennej nastąpiło przez przypadek, w wyniku nadmiernego pogłębiania studni solankowych przez Wierzbięta Gryfita – ówczesnego właściciela terenu.

Tak czy inaczej, na początku nie było łatwo uruchomić tutaj wydobycia, zarówno z technicznego, jak i finansowego punktu widzenia. Dokonano tego w 1251 roku, kiedy to do Bochni sprowadzono cystersów z Wąchocka, aby to oni zarządzali budową pierwszego szybu w celu umożliwienia wydobycia soli kamiennej na dużą skalę.

Widząc zyski pochodzące z kopalń, 27 lutego 1253 r. w Korczynie, Bolesław Wstydliwy nadał osadzie liczne przywileje. Miasto zostało ulokowane pod nazwą Salzberg – Góra Solna – Bochnia, na prawie magdeburskim, które było w dawnych czasach jednym ze stylów projektowania miast. Trochę jak taki szablon, który można było wykorzystać do aranżacji ulic, stworzenia siatki głównych funkcji i stanowisk miasta, itp. Obie nazwy są wymienione w akcie fundacyjnym, ponieważ wielu nowych osadników pochodziło z regionu Śląska, historycznie mieszanego regionu, bogatego głównie w węgiel, z której też przyczyny był on powodem odwiecznych walk pomiędzy Polakami i Prusami.

Kopalnia była magnesem dla każdego, kto mógł zarabiać na soli, rzemiośle i handlu związanym z jej wydobyciem. Mieszkańcom okolicy płacono nawet za osiedlanie się w tym regionie. Pierwszy cech powstał w 1316 roku. W latach największej świetności miasta było ich 13.

Żadne inne miasto w Polsce nie otrzymało przywilejów podobnych do tych, które otrzymała Bochnia. Sam Kraków nie był jeszcze nawet miastem przez kolejne cztery lata, a sąsiednia Wieliczka, która obecnie jest chyba najsłynniejszą z polskich kopalni soli, była tylko maleńką wsią, marzącą o odkryciu soli w jej okolicy.

Kopalnia Soli w Bochni jest najstarszą kopalnią soli w Polsce.

Położona na szlakach handlowych z Europy Zachodniej na Ruś i Azję Mniejszą oraz z Węgier nad Morze Bałtyckie, Bochnia została włączona do handlu międzynarodowego, stając się ważnym ośrodkiem tranzytowym.

Okres świetności miasta to czas panowania króla Kazimierza Wielkiego. Ten wielki władca zreorganizował żupę, nadając jej zarządzenie górnicze i rozbudowując zamek żupny, w którym wielokrotnie przebywał wraz ze swoim dworem. Z jego inicjatywy w 1357 roku powstał pierwszy w Polsce szpital-przytułek dla chorych górników. Miasto, które w tym czasie liczyło około 3000 mieszkańców, otoczone było murami obronnymi, a radni miejscy sprawowali urząd w okazałym, gotyckim ratuszu na rynku.

29 maja 1871 roku odbyła się uroczystość odsłonięcia pomnika króla trzymającego statut wiślicki. Wysoką na ponad dwa metry, wyrzeźbioną w wapieniu pińczowskim przez znanego rzeźbiarza Walerego Gadomskiego, postać wielkiego króla umieszczono na neogotyckiej kolumnie, na której cokole znajdują się kamienne płaskorzeźby przedstawiające nadanie owych statutów wiślickich, fundację Akademii Krakowskiej, godło polskie i inskrypcję; “Królowi chłopów, ich dobroczyńcy, Strażnikowi Miast Kazimierzowi Wielkiemu, Bochnia 1871”.

Król Kazimierz Wielki

Na uroczystości obecny był sam Jan Matejko, jeden z najwybitniejszych polskich malarzy. To właśnie za jego sugestią jego szwagier – ówczesny marszałek powiatu Leonard Serafiński opracował plan upamiętnienia wielkiego króla.

Bochnia kwitła pomiędzy XIV a XVI wiekiem, do tego stopnia, że już wtedy miała miejski wodociąg. Bogactwo miasta przyniosło ze sobą również kulturę i rozwój. Odwiedziło je wielu królów polskich, m.in.: Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt Stary z Boną i ich synem Augustem, a także król Stefan Batory. W średniowieczu i renesansie wielu artystów, w tym malarzy, pisarzy czy złotników, było zatrudnianych albo przez miasto, albo w pobliskim zamku w Nowym Wiśniczu, o którym wspominam w innym wpisie na blogu, popatrzcie tutaj:

Różnorodne i bogate księgozbiory oraz działająca od końca XIV wieku szkoła parafialna, związana z Akademią Krakowską, obecnie Uniwersytetem Jagiellońskim, świadczyły o wysokim poziomie wykształcenia bocheńskich mieszczan.

Niestety wszystkie te świadectwa świetności Bochni i bogactwa jej mieszkańców nie przetrwały do naszych czasów. XVII wiek był dla Bochni serią nieustannych nieszczęść: epidemie, przemarsze wojsk, podpalenia, rabunki.

W połowie XVII wieku w czasie wojen szwedzkich zniszczeniu uległy fortyfikacje miejskie, kościół parafialny i ratusz. Wojska szwedzkie pozostały w Bochni, plądrując ją doszczętnie. Dewastację kontynuowały wojska siedmiogrodzkie Franciszka Rakoczego, a później Kozacy. W wyniku tych zdarzeń, w 1664 roku w mieście przetrwały tylko 54 domy.

Początkowa degradacja świetności Bochni przerodziła się w jej ostateczny upadek. Miastem wstrząsnęły kolejne pożary, ale najbardziej niszczycielski ze wszystkich był regres Żupy – jak nazywamy tu sól kamienną, do którego doszło w wyniku zaniedbań w eksploatacji złóż i kradzieży dokonywanych przez administratorów kopalni.

Źródło: muzeum-bochnia.pl, Karol Fleckhammer, Bochnia. Fragment przekroju pierwszego poziomu kopalni, 1777

W lutym 1772 r. wojska rosyjskie zajęły Bochnię, a w czerwcu tego samego roku, w wyniku I rozbioru (było ich jeszcze 2), Polska została rozdarta między Rosję, Niemcy i Austrię i zniknęła całkowicie z map Europy do 1918 r. Austriacy, czy też Habsburgowie, jeśli wolicie, przejęli kontrolę nad południową Polską. Region ten znany był wówczas jako Galicja.

Po wielu buntach, Bochnianie w końcu zaczęli widzieć odrodzenie swojego miasta na początku XIX wieku.

Gimnazjum założone w 1817 roku przyczyniło się do intelektualnego odrodzenia Bochni. Później biskupstwo tynieckie i seminarium miały swoją tymczasową siedzibę w mieście. Pod koniec XIX wieku, w 1856 roku została utworzona linia kolejowa Wiedeń – Kraków – Dębica, biegnąca przez Bochnię.

W tym okresie budowano nowe domy, kształtujące reprezentacyjne ulice. W 1908 roku powstał jeden z najnowocześniejszych miejskich wodociągów w Galicji, a w późniejszych latach miasto zostało skanalizowane. Zmodernizowano także kopalnię soli, ale szybki rozwój konkurencyjnych soli galicyjskich sprawił, że nigdy nie odzyskała ona dawnego znaczenia.

Bochnia na przełomie wieków rozkwitała pod względem życia kulturalnego. W 1886 roku powstała pierwsza biblioteka publiczna. W 1913 roku otwarto pierwsze stałe kino.

Samo miasto Bochnia oraz jego okolice były świadkami walk między wojskami austriackimi i rosyjskimi podczas I Wojny Światowej. Armia rosyjska niechlubnie wpisała się w historię miasta licznymi grabieżami i krwawymi morderstwami.

W grudniu 1939 r. w Bochni miała miejsce jedna z pierwszych nazistowskich egzekucji w Polsce, gdzie okupant zastosował zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Atak ruchu oporu na posterunek niemieckiej policji zakończył się powieszeniem dwóch przywódców na słupach latarnianych przed budynkiem policji, a 52 innych zastrzelono w grupowej masakrze na Uzborni.

Łapanki, deportacje do obozów koncentracyjnych i deportacje na roboty przymusowe w Niemczech były codziennością dla każdego, kto tam żył, bez względu na korzenie. A skoro już o tym mowa, w Archiwum Miejskim znajduje się fascynujący zbiór nazwisk Bochnian. Kiedyś spędziłam godziny na ich przeglądaniu i nie mogłam uwierzyć w różnorodność pochodzenia mieszkańców Bochni i okolic.

Żydów w Bochni było wielu, a ci, którzy wierzyli, że udało im się przetrwać najgorsze, zakończyli swoje egzystencje w krwawej likwidacji getta żydowskiego w 1943 roku. Znajduje się tu dobrze zachowany i chroniony cmentarz żydowski, którego zwiedzanie można wcześniej zorganizować za pośrednictwem biura Muzeum Bocheńskiego. Niestety, musi pozostać zamknięty, ponieważ został zbezczeszczony i zdewastowany przez Niemców, którzy zniszczyli lub zabrali wiele nagrobków. Cmentarz ten był miejscem licznych egzekucji Żydów i miejscem pochówku pomordowanych zarówno w getcie, jak i poza nim.

Istnieje przewodnik po tym miejscu napisany przez Panią Iwonę Zawicką.

Źródło: internet

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat Bochnia powiększyła swoją powierzchnię i populację i obecnie zajmuje około 30 kilometrów kwadratowych i liczy około 30 000 mieszkańców. Jest siedzibą władz powiatu bocheńskiego i wchodzi w skład województwa małopolskiego.

Dzisiaj, odwiedzając kopalnię, zapisujesz się na prawdziwą ucztę. Około 2,5 – 3 godzin marszu, pomiędzy 60 a 212 metrem pod powierzchnią chodnika 🙂

Źródło: muzeum-bochnia.pl, Jeden z wielu planów podziemnych wyrobisk bocheńskiej kopalni w zbiorach Muzeum w Bochni

Turyści rozpoczynają zejście windą przy szybie Campi, który pochodzi z XVI wieku i jest najbardziej odległym ze wszystkich szybów w Bochni. 12 lat zajęło przekopanie się przez ukryte warstwy mokrej gleby, aby znaleźć tutaj bogate złoża soli kamiennej. Początkowo nosił on nazwę Fajgel, od nazwy budowniczego szybu, ale później, ze względu na swoje odległe położenie na obrzeżach miasta, wziął obecną nazwę Campi od łacińskiego słowa campus – pole.

Znajduje się tu restauracja i mały sklep z pamiątkami, w którym można wybierać między prawdziwymi dziełami sztuki wykonanymi z soli, w tym lampami i rzeźbami solnymi.

To również tutaj można odwiedzić Osadę Siedmiu Oraczy, skansen, który ożywia czasy wczesnych osad w regionie.

Jest jedna główna zasada podczas wizyty w kopalni – idziesz z grupą i podążasz za swoim przewodnikiem.

Wycieczka rozpoczyna się krótką przejażdżką pociągiem, który po starych torach kopalnianych dowozi Was do kaplicy św. Kingi, gdzie często odbywają się msze, nawet Pasterki, i gdzie absolutnie wszystko jest zrobione, z soli lub drewna. Możecie wziąć tutaj ślub lub ochrzcić swoje dziecko, jeśli chcecie.

Górnicy byli bardzo religijnymi ludźmi. Rodzaj niebezpieczeństwa, które można było napotkać tylko w kopalni, doprowadził do powstania tu szczególnego rodzaju religijności. Spacerując, można zobaczyć obrazy świętych wciśnięte w nisze skalne i religijne ryciny na niektórych ścianach.

Kaplice powstawały na głównych szlakach komunikacyjnych, których było wiele. Kaplica św. Kingi jest największą i najlepiej zachowaną ze wszystkich kaplic w bocheńskiej kopalni. Do 1782 roku, nazwana Nową Kaplicą Aniołów Stróżów, była to niewielka nisza o wymiarach 1,65 m na 1,65 m, wydrążona w 1747 roku w północnej podłużnej zatoce Szybu August na głębokości 212 metrów pod ziemią. Później kaplica była kilkakrotnie poszerzana. Ślady postępu prac górniczych widoczne są w postaci wyżłobień na suficie i ścianach. Wystrój wnętrz zawdzięczamy pracy profesjonalnych artystów, a także utalentowanych górników.

Praca górnika w kopalni soli nie była łatwa. Jak również niezwykle niebezpieczna. Największymi wrogami górników były: woda, która oczywiście musiała być odprowadzana non stop i niestety nie raz, ani dwa zalała szyby. Sól, jak wiemy, rozpuszcza się w wodzie, ale zanim do tego dojdzie, mięknie, zamieniając ściany w zacier. Na niektórych moich zdjęciach zauważycie małe obszary białej soli. Powstały one w wyniku nacieków wody. Formacje te wyglądają jak małe stalaktyty. To, co widzicie na ścianach i sufitach oraz to, co jest szare, to prawdziwa sól kamienna, minerał wart więcej niż złoto.

Kolejnym wrogiem jest metan.

Spacerując po licznych tunelach, głęboko pod “światem”, który w slangu górników oznacza poziom miasta, weźmiecie udział w interaktywnej wycieczce, podczas której historie opowiadane są przez hologramy królów, rzemieślników i górników, którzy odwiedzali, pracowali i wpływali na bocheńską kopalnię soli na przestrzeni wieków. Przewodnicy opowiedzą Wam również o bardziej szczegółowych i bardzo interesujących faktach. Jeden z nich dotyczy poszukiwaczy metanu, których zadaniem było znalezienie źródeł wszelkich wycieków i oczywiście byli oni kamikaze górniczego biznesu, ponieważ w momencie, gdy znaleźli owe źródło metanu, najprawdopodobniej kończyli swoje życie właśnie tam.

Metan był i do dziś pozostaje najniebezpieczniejszym źródłem większości poważnych katastrof górniczych. Jednak obecnie jest on również wykorzystywany jako źródło energii. W związku z tym wiele kopalń instaluje dziś generatory energii, które gromadzą, absorbują i przekształcają metan w coś pozytywnego. Jeszcze jedno, po wodzie, wietrze i energii słonecznej, genialne źródło energii dane nam za darmo przez Matkę Ziemię.

Konie były ważnym źródłem siły w kopalniach. W Bochni, jak wszędzie indziej na świecie, na stałe mieszkały pod ziemią, tak długo dopóki nie były już w stanie wykonywać pracy. A praca była ciężka.

Istniały dwa rodzaje koni, które pracowały w kopalniach. “Niższe konie” były używane do ciągnięcia ciężkich przedmiotów i dostępu do obszarów, w których niemożliwe było użycie maszyn lub gdzie ludzie nie radzili sobie. Ciągnęły na przykład ciężkie bryły soli zwane “bałwanami”. W średniowieczu jeden z nich mógł Wam kupić wioskę.

W Polsce często mówimy “pracować jak w kieracie”. Kierat był ogromną konstrukcją opartą na kole, do którego przywiązywano konie. Następnie spędzały one codzienność, aż do końca swojego istnienia, chodząc w kółko i ciągnąc ów kierat, którego główną funkcją było zwykle odwadnianie kopalni. Te konie zwane były “kieratne”.

Poniżej możecie zobaczyć kilka zdjęć koni, które pracowały w Kopalni Soli w Wieliczce. Zdjęcia pochodzą z archiwów tej kopalni.

Konie pracowały w polskich kopalniach aż przez pięć wieków. Oficjalnie zostały wycofane z przemysłu wydobywczego na mocy rozporządzenia z 1956 roku. W niektórych kopalniach pozostały one jednak dłużej, jak wyjaśniono, “aby pomóc górnikom pracować w miejscach, w których nie ma szans na wprowadzenie maszyn”. Przykładem jednego z takich koni jest Baśka, ostatni koń, który opuścił polskie kopalnie, po tym jak spędziła 13 lat życia 135 metrów pod ziemią Wieliczki, miasta sąsiadującego z Bochnią.

Źródło: Archiwum Kopalni Soli w Wieliczce

Basia wyszła na światło dzienne 14 marca 2002 roku. Miała wtedy 16 lat i przez kolejne 13 lat mieszkała w sanktuarium wśród swoich końskich przyjaciół. Zmarła w grudniu 2015 roku.

W Bochni Kuba był ostatnim koniem, który opuścił kopalnię, ale to było 40 lat wcześniej niż Baśka, w 1961 roku.

Nie jest jednak jasne, kiedy konie zaczęły pracować pod ziemią w polskich kopalniach. Niektórzy twierdzą, że miało to miejsce na początku XVI wieku, czego dowodem może być wzmianka o koniach “kieratne” (tych, które ciągnęły kieraty, często usytuowane na wyższych poziomach kopalń lub nawet nad ziemią) i “niższych” (pracujących na niższych poziomach) koniach w “Opisie żupy krakowskiej” z 1518 roku.

Pan Józef Charkot, kustosz Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce mówi:

W XVI wieku w wielickim odłamie przebywało łącznie około 30 do ponad 90 zwierząt. W ciągu następnych dwóch stuleci liczba tych zwierząt w wielickiej salinie znacznie przekroczyła sto. Ilości te nie były duże, jeśli porównamy je z liczbą koni pracujących w śląsko-krakowskich kopalniach rudy. W połowie XVI wieku w samym Olkuszu pracowało około 600 koni – głównie na kieratach melioracyjnych – a w Tarnowskich Górach 700 koni.

W 1782 roku w Wieliczce transport podziemny obsługiwał tabor składający się z 60 koni, a kieraty obsługiwało na powierzchni 46 koni. Z kolei w Bochni pracowało odpowiednio 20 i 40 zwierząt. Ulepszone konstrukcje kieratów na przełomie XVIII i XIX wieku oraz pogłębione szyby dzienne umożliwiły bezpośredni transport soli na powierzchnię, nawet z najniższych wówczas pięter kopalni. Zmiany te zmniejszyły zapotrzebowanie na “konie niższe”, ale zasadniczy przełom w tej kwestii nastąpił dopiero w latach 60. XIX wieku, kiedy to rozpoczęto budowę podziemnej kolei i montaż maszyn wyciągowych parowych nad szybami.

Po II wojnie światowej konie pomagały górnikom jedynie przy pracach remontowych i w miejscach trudnych do wprowadzenia mechanizacji. W tym okresie wielicka żupa solna początkowo trzymała pod ziemią cztery konie, jednak od lat 70. XX wieku ich liczba spadła do dwóch, a następnie do jednego – Baśki. Również cztery konie znajdowały się w latach 50. XX wieku w podziemiach bocheńskiej kopalni. Ostatni z nich, Kuba, zakończył tam służbę w 1961 roku.

Konie, które pracowały w kopalniach, prawie nigdy nie opuszczały podziemi żywe. Tylko w nietypowych sytuacjach. Często też ślepły.

Podziemne stajnie są zachowane i zostały przekształcone w małe miejsce piknikowe, w którym można również dowiedzieć się o codziennym życiu zarówno ludzi – na ziemi i pod ziemią – jak i koni kopalnianych. Zachowano również tzw. drogi konne – bezpieczne szlaki komunikacyjne budowane specjalnie dla tych zwierząt pomiędzy poziomami kopalni – aby zachować pamięć o zwierzętach, które przez wieki pomagały górnikom w ich trudnej pracy i w zamian były przez nich bardzo kochane.

Wspomniałam już o geologicznej wyjątkowości Polski, która leży w obrębie Transeuropejskiej Strefy Szwów. Zobaczcie mój wpis na blogu o nazwie A Shaky Story, klikając tutaj na wspomniany tytuł.

Ruchy górotwórcze są bardzo dobrze widoczne na terenie Komory Chrystian i Komory Ważyn w bocheńskiej kopalni. Na poniższych zdjęciach zauważycie pęknięte patyki, które zostały umieszczone między masywami skalnymi, aby udowodnić istnienie naprężeń tektonicznych.

Sól nie jest już wydobywana w Bochni. Tylko znikome ilości, które są przeznaczone na pamiątki, takie jak lampy solne i kosmetyki, posiadające właściwości soli Epsom, które są prawdopodobnie lepiej znane.

Sól kamienna jest również świetnym materiałem rzeźbiarskim i w Bochni znajdziecie piękne dzieła sztuki, zarówno nad, jak i pod ziemią.

To miasto ma o wiele więcej do zaoferowania, a obecnie przechodzi niesamowitą metamorfozę. Czuję wielkie przebudzenie w powietrzu. Bochnia naprawdę na to zasługuje. Historia jej sukcesu jest pełna łez i bólu. Salzberg – Solna Góra Sukcesu, która, swoją drogą wraz z moją Mamusią, sprowadziła na ten świat nikogo innego tylko mnie… 🙂

Anka

One-Time
Monthly
Yearly

Make a one-time donation

Make a monthly donation

Make a yearly donation

Choose an amount

20.00 PLN
60.00 PLN
400.00 PLN
20.00 PLN
60.00 PLN
400.00 PLN
20.00 PLN
60.00 PLN
400.00 PLN

Or enter a custom amount

PLN

Your contribution is appreciated.

Your contribution is appreciated.

Your contribution is appreciated.

DonateDonateDonate

Salzberg of Success – Bochnia

Listen here to the podcast: Salzberg of Success – Bochnia

You have probably heard about an iceberg of success where the entire invisible hard work is under the water’s surfece and the only visible part, the actual success, is merely the tip of the mountain.

Source: internet

This is the story of Bochnia.

Bochnia is a city that, like Rome or Lisbon, is situated on seven hills. It is the oldest city of Małopolska – Lesser Poland region and one of the oldest in Poland. Situated on the river Raba, embracing the city from the north, it is only a stone’s throw away from the highest of Polish mountains in the Zakopane region, on the border with Slovakia.

The first written surviving mention of the settlement under the name Bochnia (“Bochegna”) comes from 1198, in which Patriarch of Jerusalem, Monachus confirmed the granting of salt from this place by the knight named Mikor Gryfit, to the monastery of the Order of Bożogrobców from Miechów.

Copy of the document in which Bochnia is mentioned for the first time, Source: internet

Of course, the salt mentioned here refers to the evaporated salt, obtained in Bochnia from salty springs known already in the Neolithic. It is believed that the Polish name of Bochnia derives from the Slavic word “bohy” which stands for swamps, wetlands. The reason behind it may be that the first brines and brewhouses were located in such areas around the Babica river – a second river that flows through the town’s centre.

The city was located along the very important trading routes. Given this and the ability to produce such an important back in the days product like salt, commonly used around the world as a preservative of all types of foods imaginable, it would most likely always thrive. However, discovery of rock salt in 1248, changed its history forever.

The legend has it that Little Bolesław, later known as Shy, a future king of Poland, who sadly lost his royal father very early in his life, often visited the Kingdom of Hungary. He would play with a few years younger than him Princess Kinga there and together they would enjoy lovely, salty in taste pancakes.

He could not understand why they did not have such lovely pancakes back at home, in Poland. His Russian mother, Grzymisława, explained it to him that sadly there was no rock salt in Poland and the amounts of salt avilable were only sufficient for more important matters.

Little future king could not stop dreaming about it. He wished for nothing more than to one day feed his people with such lovely pancakes.

When the two kids grew up, then, the Duke of Kraków-Sandomierz, Bolesław the Chaste or Shy himself, asked for the hand of the Hungarian princess Kinga. They moved over to Kraków and resided at the Wawel Castle.

Prior to their wedding however, Kinga asked her father, King Bela IV, not to present her with valueables as they are filled with human tears and sweat, nor the servants, as this was a sign of pride. She wished for the gift of salt, but not for herself. She wanted it for her people.

One autumn King Bela IV invited the young couple for a visit. Sadly Bolesław was unable to come but Kinga was very excited to see her family again. Along the way, she devoted plenty of time to prayers in the many roadside chapels.

Once arrived and unpacked, young Princess asked her father for a ride around the kingdom, particularily wished to see the salt mines though. They rode over to the richest of mines of Transylvania in Maramureş (then Hungary, today Romania), which she remembered well from her childhood times.

Standing there and playing with the rocks of salt, she turned sad and thought how this mineral could change the lives of the people in her new coutry. Her father noticed her sadness and knew that he could do no better but to present this mine to her.

At that moment Kunegunda (Kinga) approached the salt shaft, removed precious engagement ring from her finger and threw it directly into the shaft. The ring disappeared in the depths of the abyss. Unusual light however appeared in that darkness.

When returning to Kraków, she took experienced Hungarian miners with her. Once more, she did not miss any of the chapels along the way, making sure to leave a crystal of salt from the Maramureş mines in each of them. She remained so absorbed by her prayers that did not say a word out loud the entire way.

Upon arrival, she confessed to Bolesław that she sacrificed her engagemet ring for some greater riches. She then asked him to accompany her on a little horse ride. They arrived at a beautiful rural area where the people were particularily kind.

They were in Bochnia. Bolesław explained that this area abounded in salt springs called brines and it was from there that the local population obtained brewed salt by evaporating the water. Sadly, recently no salt could be obtained from these springs despite of deepening of the brine wells.

The Duchess of Kraków did not look worried. On the contrary, her eyes started to glow and when she saw a beautiful garden, with the permission of its owner, the shoemaker, she asked that a well be dug in this spot.

Once the shovels reached hard rock, the men thought it was a stone and that nothing else could be found there. One of the miners however noticed that this was salt. And he passed a piece of the rock to the Duchess.

In that lump of salt was a ring. The same precious ring that Kinga threw inside the salt shaft of a mine presented to her by her father.

Yesterday, the 15 March 2022, Bochnia welcomed a wonderful 3.2 tonne, new statue by Czesław Dźwigaj, depicting the Legend of the Ring of Saint Kinga. It is situated in front of the Sutoris shaft, which is one of the first shafts and some believe the very one where the ring had been found:

Source: Tomasz Stodolny bochnianin.pl

And only last July, Chloè and I were sitting there on this little square eating the best doughnuts this world has ever made, surrounded by masses of pigeons, and thinking how empty that place was and how it could do with, for example, a nice statue…. 🙂

The more realistic version of the story is that perhaps the discovery of the rock salt happened by accident, as a result of excessive deepening of brine wells by Wierzbięt Gryfit – the owner of the area at the time.

Either way, at first it was not easy to launch mining here, both from technical and financial perspective. This was done in 1251 when Cistercians from Wąchock were brought to Bochnia to manage the construction of the first shaft in order to enable large-scale extraction of rock salt.

Seeing the profits coming from the mines, Bolesław the Shy or Chaste, on the 27 February 1253 in Korczyn, decided to allocate numerous privilages to the settlement. A city was located on the Magdeburg Law, which was back in the day one of the styles in which cities were being designed. Kinda like a stencil which could be used to arrange the streets, create the net of the main city functions and positions, etc. – with the name of Salzberg – The Salt Mountain – Bochnia. Both names are mentioned in the foundation act as many of the newcoming settlers were from the region of Silesia, a historically mixed region, rich in coal mainly and endlessly fought for by Polish and Prussians.

The mine was a magnet for anyone who could make money out of salt, crafts and trades related to its mining. There was even maintenance paid to the inhabitants of the area. The first guild was created in 1316. In the years of the greatest splendor of the city there were 13 of them.

No other city in Poland would have been granted privilages similar to the ones Bochnia received. Kraków itself was not yet even a city for another four years to come and the neighboring Wieliczka, which now is probably the most famous of the Polish salt mines, was only a tiny village, dreaming about the discovery of salt in there.

The Salt Mine in Bochnia is the oldest salt mine in Poland.

Situated on trade routes from Western Europe to Ruthenia and Asia Minor as well as from Hungary to the Baltic Sea, Bochnia was included in international trade, becoming an important transit center.

The period of splendor of the city is the time of the reign of King Casimir the Great. This great ruler reorganized the saltworks by giving it the Mining Ordinance and expanding the saltworks castle, in which he visited many times together with his court. On his initiative, the first in Poland hospital-shelter for sick miners was established in 1357. The town, which at that time had about 3,000 inhabitants, was surrounded by defensive walls (in some parts by ramparts), and city councilors were in office in the stately, gothic town hall on the market square.

On May 29, 1871, a ceremony of unveiling of the statue of the king holding the Wiślica statutes, took place. Over two meters high, carved in pińczów limestone by a well-known sculptor Walery Gadomski, the form of the great king was placed on a neo-gothic column, on the pedestal of which – stone bas-reliefs depicting the granting of the Wiślica statutes, the foundation of the Kraków Academy, the Polish emblem and the inscription; “To the King of Peasants, their benefactor, Guardian of Cities Casimir the Great, Bochnia 1871”.

King Casimir the Great – Kazimierz Wielki

Jan Matejko himself, one of the greatest of Polish painters, was present at this ceremony. It was under his very suggestion that his brother-in-law – the then marshal of the county Leonard Serafiński made a plan to commemorate the great king.

Bochnia was so thriving between 14th and 16th centuries that already back then it had a municipal water supply. The wealth of the city also brought culture and developement. A number of Polish kings, including: Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt Stary with Bona and their son August, as well as king Stefan Batory visited here. During Middle Ages and Renaissance, numerous artists including painters, writers or goldsmiths were being employed either by the city or in the nearby castle at Nowy Wiśnicz, which I mention in my other blog post, see here:

Various and rich book collections and a parish school operating since the end of the fourteenth century, associated with the Kraków Academy, currently Jagiellonian University, were a proof of high educational level of the townspeople of Bochnia.

Unfortunately, all these testimonies of the splendor of Bochnia and the wealth of its citizens have not survived to our times. The seventeenth century was for Bochnia a series of constant misfortunes: epidemics, marches of troops, arson, robberies.

In the mid-seventeenth century, during Swedish wars, the town fortifications, the parish church, and the town hall were ruined. Swedish army stayed in Bochnia, plundering it completely. The devastation was continued by the Transylvanian troops of Franciszek Rakoczi, and later the Cossacks. As a result of all that, in 1664 only 54 houses survived in the city.

The initial decline of Bochnia’s splendor turned into its eventual fall. Its development was shaken by further fires, but the most devastating of all was the regression of Żupa – as we call the rock salt there, which occurred as a result of negligence in the exploitation of the deposits and the thefts done by the mine’s administrators.

Source: muzeum-bochnia.pl, Karol Fleckhammer, Bochnia. A fragment of a cross-section of the first level of the mine, 1777

In February 1772, Russian troops occupied Bochnia and in June of that year, as a result of the First Partition (there were 2 more), Poland was torn between Russia, Germany and Austria and disappeared completely from the maps of Europe till 1918. Austrians, or Habsburgs if you prefer, took control over southern Poland. This region was known then as Galicia.

After multiple rebellions, the Bochnians finally started to see the revival of their town in the early 19th century.

A gymnasium founded in 1817 contributed to the intellectual revival of Bochnia. Later, the bishopric of Tyniec and the seminary had their temporary seat in the city. At the end of the nineteenth century, the railway line Vienna – Kraków– Dębica, running through Bochnia, has been lounched in 1856.

During this period, new houses were built, shaping representative streets. In 1908, one of the most modern municipal waterworks in Galicia was established and in later years the city was canalized. The salt mine was modernized too, but the rapid development of competitive East Galician salts meant that it never regained its former importance.

Bochnia at the turn of the century flourished in terms of cultural life. In 1886, the first public library was established. In 1913, the first permanent cinema was opened.

Bochnia city itself as well as its surroundings witnessed the fighting between Austrian and Russian troops during WWI. The Russian army ingloriously inscribed itself in the history of the city with numerous plunders and bloody murders.

In December 1939, one of the first Nazi executions in Poland took place in Bochnia, where the occupant applied the principle of collective responsibility. An attack of the resistance on the German police station ended up with the two leaders being hung up on the lantern poles in front of the building for 4 days afterwards and 52 others shot in a group masacre.

Round-ups, deportations to concentration camps and deportations to forced labor in Germany were an everyday occurence to anyone there, no matter the roots, including members of my family. Speaking of, the City Archives have a fascinating collection of the names of Bochnia citizens. I remember spending hours once going through them and could not believe the variety of the Bochnia people origins.

The Jews were many in Bochnia and those who believed they managed to survive the worst, ended their existance in the bloody liquidation of the Jewish ghetto in 1943. There is a well preserved and protected Jewish cemetery, a visit to which can be pre-arranged via Bochnia Museum office. Sadly, it must remain locked as it was desecrated and devastated by the Germans, who destroyed or took away many tombstones. This cemetery was a place of numerous executions of Jews and the burial place of murdered both in the ghetto and outside of it.

There is a guide of this place written by Ms Iwona Zawicka.

Source: internet

Over the last few decades, Bochnia has increased its area and population and currently covers about 30 square kilometers and has about 30,000 inhabitants. It is the seat of the authorities of the Bochnia Poviat and is a part of the Lesser Poland Voivodeship.

Today, when visiting the mine, you sign yourself up for a real treat. Approximately 2.5 – 3 hours walk, between 60 and 212 metres under the ground 🙂

Source: muzeum-bochnia.pl, One of the many plans of underground workings of the Bochnia mine in the collection of the Museum in Bochnia

Tourists start their descent via lift at the Campi Shaft which dates back to the 16th century and is the most remote of all Bochnia shafts. It took 12 years to dig through the hidden layers of wet soil to find rich rock salt deposits here. Initially it was named Fajgel, from the name of the shaft builder but later on, due to its remote location on the outskirts of town, it took the current name Campi from the latin campus – field.

There is a restaurant here and a little souvenir shop where you can choose between some true art pieces made of salt, including salt lamps and salt sculptures.

It is also in this area where you can visit the Settlement of the Seven Ploughmen, a scansen that brings to live the times of early settlements in the region.

There is one major rule when visiting the mine – you walk with a group and follow your guide.

The tour starts with a short train ride along the old tracks and it ends in the Chapel of St. Kinga where many o’masses take place, even Christmas Eve mass at midnight called Pasterka, and where absolutely everything is made, out of salt or wood. You can get married here or babtise your baby if you wish.

Miners were very religious people. The type of danger which could have been encountered only in the mine, led to the creation of a special type of religiosity here. When walking around, you can see pictures of saints in little niches and religious engravings on some walls.

Chapels were being established on the main communication routes, of which there were many. The chapel of St. Kinga is the largest and best preserved of all chapels in the Bochnia mine. Until 1782, named the New Chapel of Guardian Angels, it was a small niche measuring 1.65 m by 1.65 m, hollowed out in 1747 in the northern longitudinal bay of Augustus Shaft at 212 metrers under the ground. Later, the chapel was widened several times, traces of the progress of mining works are visible in the form of lines and inscriptions on the ceiling and walls. We owe the interior design to the work of professional artists as well as talented miners.

The work of a salt miner was not an easy one. As well as extremely dangerous. The biggest enemies of the miners were two: water, which of course had to be drained non stop and sadly not once or twice it flooded the shafts. Salt, as we know, dissolves in water, but before it gets this far, it softens, turning walls into mash. On some of my photos you will notice little areas of white salt. This is there due to water leaks. These formations look like small stalactites. What you see on the walls and ceilings and what is gray in color is the real rock salt, the mineral worth more than gold.

Another enemy is methane.

As you walk along the many tunnels, deep under the “world”, which in the slang of the miners means the city level, you will take part in the interactive tour where stories are being told by the holograms of kings, tradesmen and miners who visited, worked and influenced Bochnia salt mine throughout the centuries. The guides will also talk you through more detailed and super interesting facts. One of them is about the methane searchers who’s job was to find the sources of any leaks and of course they were the kamikaze of the mining business as the moment they found a methane source, they most likely ended their lives there and then.

Methane was and to this day remains a most dangerous source of majority of serious mines’ catastrophies. However nowadays it is also utilized as an energy source. As such, many mines use energy generators that gather, absorb and convert methane into something positive. Yet another, after water, wind and solar power, brilliant source of energy given to us for free by Mother Earth.

Horses were an important source of mine power throughout the centeries. In Bochnia, as anywhere else in the world, they would permanently live under the ground until they no longer managed to do the work. And the work was hard. They pulled heavy chunks of salt called “bałwan” which literally translates as “snowman” into English. In the Middle Ages one of these could buy you a village.

In Poland we say “pracować jak w kieracie” – “work like in a treadmill” sort of reflects the idea. Kierat was a huge wheel based construction, to which horses were tied. They then would spend their everyday up until the end of their existence pulling the threadmill, which main function would usually be the drainage of the mine.

There has been a study made on the Horse Behavior Physiology and Emotions during Habituation to a Treadmill, which I think is a great read for anyone who ownes horses and loves them. Simply hover over and download pdf for free.

It actually might not be of harm for the leaders, bosses and managers either to perhaps have a read and ensure the feelnigs of their employees are non comparable.

There were also other type of horses that worked in mines, the “lower horses”, that would be used to pull heavy objects and access areas where it was impossible to use machinery or where humans would not manage.

Below you can see some of the photos of horses who worked in Wieliczka Salt Mine. The photos come from this mine’s archives.

Horses worked in Polish mines for as long as five centuries. Officially, they were withdrawn from the mining industry under a regulation of 1956. In some mines, however, they remained longer, as it was explained, “to help miners work in places where there is no chance of introducing machines”. An example of one such horse is Baśka, the last horse to leave Polish mines, who spent 13 years of life 135 metres under the ground of Wieliczka, the city neighbouring with Bochnia.

Source: Wieliczka Salt Mine Archives

Basia left the mine on 14 March 2002. She was 16 years old at the time and lived for another 13 years in a sanctuary and among her horsey friends. She died in December 2015.

In Bochnia, Kuba was the last horse to leave the mine, but that was 30 years earlier than Baśka, in 1961.

It is unclear though when horses began to work under the ground in the Polish mines. Some claim that it took place at the beginning of the sixteenth century, the proof of which could be the mention of “kieratne” (those that pulled threadmill often situated in the higher levels of mines or even above the ground) and “lower” (working in lower levels) horses in the “Description of the Kraków Saltworks” from 1518.

Mr Józef Charkot, curator of the Kraków Saltworks Museum in Wieliczka says the following:

In the sixteenth century, Wieliczka mine kept a total of about 30 to over 90 animals. In the next two centuries, the number of these animals in the Wieliczka salina significantly exceeded one hundred. These quantities were not large, if we compare them with the number of horses working in the Silesian-Krakow led ore mines. In the mid-sixteenth century, in Olkusz itself, about 600 horses worked – mainly on drainage treadmills- and 700 horses in Tarnowskie Góry.

In 1782 in Wieliczka, underground transport was served by rolling stock consisting of 60, and treadmills located on the surface of 46 horses. In Bochnia, on the other hand, 20 and 40 animals worked respectively. Improved treadmill structures at the turn of the eighteenth and nineteenth centuries and deepened day shafts enabled direct transport of salt to the surface, even from the lowest floors of the mine at that time. These changes reduced the demand for “lower horses”, but the fundamental breakthrough in this matter occurred only in the 60s of the nineteenth century, when the construction of the underground railway and the installation of steam hoisting machines over the shafts began.

After World War II, horses helped miners only with renovation works and in places difficult to introduce mechanization. During that period, the Wieliczka saltworks initially kept four horses at the bottom, however since the 70s of the twentieth century their number decreased to two, and then to one – Baśka. Also four horses were in the 50s of the twentieth century in the underground of the Bochnia mine. The last of them, Kuba, ended his service there in 1961.

Horses that worked in mines pretty much never left the underworld alive. Only in some unusual situations. They would also often become blind.

The old stables areas are preserved and have now been converted into a little picnic spot where you can also learn some about the everyday lives of both, people – on and under the ground – as well as the mine horses. Also the so-called horse roads – safe communication routes built especially for these animals between the mine levels – were preserved, to preserve the memory of animals that for centuries helped miners in their difficult work and were very much loved by them in return.

I have already mentioned the geological uniqueness of Poland, which lies within the Transeuropean Suture Zone. See my blog post called A shaky story by clicking on the title here.

The mountain-forming movements are constant and obvious, very well visible in the area of the Christian and Ważyn Chambers in Bochnia’s mine. On the below photos, you will notice cracked sticks that were placed between rock massives to prove the existence of the tectonic stresses.

Salt is no longer mined in Bochnia. Only scarse amounts which are destined for souvenirs, such as salt lamps and cosmetics, which are plentiful and have the properties of the Epsom salts that are probably better known.

Rock salt is also a great sculpting material and you will find some beautiful artworks carved in it, both over and under the ground in Bochnia.

This city has so much more to offer and these days it is undergoing some incredible restoration. I smell a great revival in the air. But it truly deserves it. Its success story is full of tears and heartache. A Salzberg of Success, which by the way also helped my Mommy to bring me into this world…

Anna

One-Time
Monthly
Yearly

Make a one-time donation

Make a monthly donation

Make a yearly donation

Choose an amount

$5.00
$15.00
$100.00
$5.00
$15.00
$100.00
$5.00
$15.00
$100.00

Or enter a custom amount

$

Your contribution is appreciated.

Your contribution is appreciated.

Your contribution is appreciated.

DonateDonate monthlyDonate yearly