Podcast można znaleźć tutaj, jeśli nie macie ochoty czytać: Wyczesany camping z widokiem
English version below:

Nigdy nie znudzą mnie widoki, które ma do zaoferowania południowa Francja. Kilometry pól z długimi zielonymi pasami winorośli pokrywają każdy centymetr ziemi w zasięgu wzroku, oczywiście takiej, którą da się uprawiać.







Łaty z pól i łąk generalnie przynoszą więcej przyjemności, gdy podziwia się je poza utartą drogą. Tym razem jednak powoli wracaliśmy w kierunku Tuluzy, dlatego też czas miał znaczenie. A przed nami prawdziwa uczta. Toteż tym razem podziwialiśmy widoki z autostrady.
Wczesna poranna pobudka i szybka podróż do miasta La Cité.

Przy wjeździe do Carcassonne poczuliśmy lekkie rozczarowanie. Pamiętajcie, że podróżowaliśmy bez planowania, map, GPSu, itp. Tylko książka podróżnicza, drogowskazy i ogólne wyobrażenie co do lokalizacji miejsc.
Miasto wcale nie wyglądało zbyt średniowiecznie. Czyżby mnie okłamywali na wykładach z Historii architektury i sztuki na uniwersytecie, czy co?! – pomyślałam. Ale nie. Nie kłamali.
Trzeba Wam wiedzieć, że wyższa część miasta Carcassonne znana jako La Bastide de Saint Louis znajduje się po drugiej stronie rzeki Aude od starej, dolnej części zwanej La Cité Medievale, której wszyscy tak naprawdę szukają.

Dołączyliśmy do ruchu ulicznego miasta Carcassonne. Hmmm… lub bardziej… zgubiliśmy się w nim Tylko po to, aby przejechać się przez centrum tej nowoczesnej osady.
Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy po złej stronie rzeki, otoczeni masami ludzi robiących zakupy, spacerujących lub po prostu popijających kawę przy jednym z wielu stolików kawiarnianych zastawiających chodniki.
Była to szybka ucieczka muszę przyznać. W rzeczywistości w ciągu następnych dwóch dni spędzonych w okolicy nie przekroczyliśmy rzeki już ani razu.
Widok na Petit Train de la Cité upewnił nas, że zbliżamy się do celu.

Po prostu musieliśmy uzbroić się w cierpliwość, ponieważ droga, którą nadjechaliśmy, znajdowała się po przeciwnej stronie nowego miasta. Trzeba było więc przebrnąć przez ten nie najpiękniejszy most, aby poczuć te właściwe uczucia.
Wieże La Cité w końcu pojawiły się przed nami w upale wczesnego poranka…

Teraz byliśmy o wiele szczęśliwsi, gdy znaleźliśmy to, czego żeśmy szukali. Następnym krokiem było znalezienie miejsca kempingowego.

Podążając za znakami drogowymi, przejechaliśmy przez mały zabudowany teren tuż pod murami obronnymi starego La Cité i tam, gdzie było bardziej zielono, znaleźliśmy prawdziwą perełkę – trzygwiazdkowe miejsce, z pięknie wyznaczonymi parkingami, dobrze zorganizowanymi obiektami publicznymi, basenem, placem zabaw i kawiarnią. Wspaniały Camping de la Cité, w odległości 5 minut spacerem od średniowiecznego miasta Carcassonne!



Nasze brudne i śmierdzące ubrania zasłużyły w końcu na pranie. Wkrótce wszystko było rozpakowane i zorganizowane w naszym przytulnym, otoczonym płotem z krzewów, który szybko zamienił się w sznurek na bieliznę, oazę ciszy i spokoju.
Odświeżający prysznic i byliśmy gotowi do zdobycia kolejnej twierdzy.







Chociaż dziś nazywamy je średniowiecznym miastem, znanym na całym świecie z historycznych budynków otoczonych podwójnym pierścieniem murów obronnych z systemem licznych wież i bram, najwcześniejsze ślady osadnictwa w miejscu obecnego La Cité sięgają VI wieku p.n.e. To wtedy zbudowano tu warownię na skalistym cyplu, z widokiem na dolinę rzeki Aude.

W pobliżu przebiegały starożytne europejskie szlaki łączące ważne regiony handlowe. Via Domitia zbudowana przez Rzymian była jedną z nich. Lokalne wzgórza Carsac były ważnym ośrodkiem handlowym regionu. Nic więc dziwnego, że Rzymianie rządzili tu pięć wieków później. I chronili osadę, którą podnieśli nawet do rangi stolicy regionu, 1200-stoma metrami murów obronnych.
Carcassone kwitło pod panowaniem rzymskim aż do IV wieku naszej ery, kiedy to znalazło się pod panowaniem Wizygotów w V wieku. Opierało się wielokrotnym próbom podbicia go przez Franków, którym ostatecznie udało się to w końcu w VIII wieku. Przed nimi był też okres kontroli Saraceńskiej.
Gdzieś podczas rządów Franków Maurowie postanowili zaatakować miasto Carcassonne. Ich strategia polegała na czekaniu, aż mieszkańcom zamkniętym w murach miejskich zabraknie żywności i zapasów. Oczywiście była to sytuacja nieunikniona.
Gdy zapasy drastycznie skurczyły się po obu stronach, tak bardzo, że wewnątrz murów miasta pozostała tylko jedna świnia i jedna beczka zboża, sprytna księżniczka postanowiła sprzeciwić się swoim doradcom i poprosiła poddanych, aby przekarmili tę świnię całym pozostałym zbożem, po czym świnia została katapultowana do obozu otaczającej mauretańskiej armii.
Po raz kolejny sztuczka, a właściwie proste, logiczne myślenie kobiety, być może nawet dziecka, przyniosło miastu zwycięstwo. Maurowie zdecydowali, że skoro miasto jest tak dobrze zaopatrzone w żywność, oni sami będą martwi, zanim uda im się zmusić mieszkańców do poddania się z powodu głodu. I tak też odeszli tam, skąd przyszli.
Był to XIII wiek, kiedy masywne mury miasta, które możemy dziś oglądać, zostały zbudowane, po tym, jak La Cité zostało zaanektowane przez państwo francuskie. Na tym etapie Château Comtal znajdował się już w jego granicach, zbudowany sto lat wcześniej przez Bernarda Atona Trencavela w zachodniej części murów rzymskich. Twierdza była wystarczająco silna, aby pokonać armię brytyjską podczas wojny stuletniej w ataku dowodzonym przez Czarnego Księcia w 1355 roku.
300 lat później Carcassone straciło swoje znaczenie militarne. Fortyfikacje zostały opuszczone, a miasto stało się jednym z centrów gospodarczych Francji, koncentrującym się na wełnianym przemyśle włókienniczym. Niemniej jednak powoli upadało.
Na pewnym etapie było ono tak zaniedbane, że rząd francuski rozważał jego zburzenie. Na szczęście opamiętali się i w 1853 roku zadanie gruntownej rekonstrukcji i renowacji twierdzy otrzymał francuski architekt Eugène Viollet-le-Duc, który jest obecnie znany jako ojciec francuskich prac konserwatorskich. Po jego śmierci dokonanie dzieła odziedziczył jego uczeń, Paul Boes Willwald, a później kontynuował je architekt Nodet.

W 1997 roku Carcassonne zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako wyjątkowy, w pełni otoczony murami średniowiecznymi kompleks miejski. Jeden z największych tego typu w Europie, który pozostał w stanie niezmienionym. La Cité jest jednak narażone na codzienne zadeptywanie. Hordy ludzi, około 4 mln rocznie, wbijają podeszwy swoich butów w średniowieczne jego kamienie, szwędając się po wąskich uliczkach lub próbując policzyć wieże, których powinno być 52.
Też byliśmy tymi ludźmi.

Po przekroczeniu głównych bram wejściowych najprawdopodobniej pójdziecie w prawo, w kierunku Bazyliki Świętych Nazariusza i Celsusa, znanej również jako Bazylika Świętych.



Budowa romańskiej katedry rozpoczęła się w 1096 roku. Nadal można zobaczyć i skorzystać z wejścia z łukowym portalem w elewacji północnej.

Najstarszą częścią obecnego kościoła jest romańska nawa. Większość budynku została przebudowana w XIII wieku i w stylu gotyckim. Obejmuje to chór z jednym z najstarszych witraży w południowej Francji, pochodzącym z 1280 roku i przedstawiającym życie Jezusa. Mnie osobiście zahipnotyzowała rozeta. Czy wyczuwacie różnicę między ciężkim i ciemnym stylem romańskim a jasnym, zwiewnym, kolorowym i graficznym gotykiem, który miał sprawić, że budynek będzie wyglądał tak, jakby dosłownie sięgał nieba?

Wyjście z tego niesamowitego kościoła na światło dzienne jest doświadczeniem samym w sobie. A to, moim zdaniem, najlepszy czas na wyjście na mury obronne. Po prostu przechodzicie przez łuk, który pojawia się po waszej prawej stronie. Pamiętajcie, że macie tutaj dwa rzędy murów, więc chodzicie w przestrzeni, która jest między nimi.
Obejście całego terenu jest wyczerpujące. To naprawdę jest właściwe miasto, a w jego murach może być bardzo gorąco, gdy pogoda jest nieco poniżej 40 °C. Setki ludzi stłoczonych wewnątrz jak sardynki w puszce, nie poprawiają tej sytuacji.
Po spędzeniu tam całego dnia czujecie się wyczerpani, ale w satysfakcjonujący sposób.
Przygotujcie się na wysokie ceny za wszystko, co jest otoczone murem, zwłaszcza jeśli jest świeżo ugotowane. Pamiątki są również dość drogie, ale pamiątkowa moneta i pocztówki są koniecznością. Tak jak sama wizyta w tym miejscu. Kto jeszcze nie zdołał go odwiedzić, niechaj nie zwleka.
Zabudowy miejskie położone wewnątrz murów zostawiliśmy na koniec naszej wizyty i była to słuszna decyzja. Ta część La Cité jest po prostu zbyt napakowana ludźmi. Ale niezwykle ładna, z domami z muru pruskiego. Zostajesz przeniesiony w czasie i przestrzeni do książek Alexandre’a Dumasa i jego muszkieterów.

Osobiście uważam, że dolne miasto, tuż za murami La Cité, jest bardzo urokliwe i znaleźliśmy tam nawet małą cukiernię z najsmaczniejszymi wypiekami robionymi na miejscu.
Ludzie mają tendencję do ignorowania tej części całkowicie w swoich gorączkowych próbach jak najszybszego dotarcia do średniowiecznych murów i tego, co jest za nimi. Moim zdaniem jest to jednak błąd. Ponieważ my byliśmy w Carcassonne przez dwa dni, spędziliśmy dużo czasu spacerując i podziwiając piękno również tego wspaniałego historycznego miejsca. Zróbcie to także, a nie rozczarujecie się.







Tego wieczoru nie mieliśmy pojęcia, że staniemy się świadkami jakiejś niemieckiej rewolucji na sąsiednim miejscu kempingowym. Wygląda na to, że ci ludzie podróżują z całymi domami. Najpierw oglądali telewizję i słuchali radia. Potem grillowali. Potem zaczęli pić, myślę, że coś na cięższą nutę, ponieważ sprawiło, że byli dość rozmowni. Doprowadziło to do małej kłótni, z odrobiną stukotu sztućców i naczyń. I wreszcie na koniec dostał nam się koncert seksualnych uhs i ahs, po których nastąpiło chrapanie, przyrównywalne do tego, jakie z pewnością wychodzi z gawry niedźwiedzi brunatnych.
Siakieś 60-letnie ex-dzieci-kwiaty normalnie….
Na szczęście odwiedziliśmy wcześniej jeden z lokalnych supermarketów i mieliśmy Bordeaux w obfitości. Mnóstwo sera i winogron do tego wszystkiego i widok na La Cité w nocy.


Wygląda na to, że Niemcy i Carcassonne dzielą jakiś szczególny rodzaj miłości, ponieważ w 2000 roku Klaus-Jürgen Wrede opublikował zaprojektowaną przez siebie grę planszową nazwaną na cześć tego właśnie miasta.
Zasady są proste, wybieracie kawałki, które później łączycie ze sobą tworząc średniowieczną osadę. Oczywiście istnieje już kilka jej wersji i więcej opcji można znaleźć klikając tutaj.

Gra stała się tak popularna, że teraz można wybierać pomiędzy wersjami konsolowymi, PC i aplikacjami.


Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie powinnam zapomnieć. Niestety nie mieliśmy okazji wziąć w nim udziału, ale każdego lata od połowy lipca do końca sierpnia, 3 razy dziennie z wyjątkiem soboty, średniowieczne La Cité zabawia tłumy Wielkim Turniejem Rycerskim.
45 minut pokazów w najbardziej średniowiecznych ustawieniach i stylach. Rycerze, konie i broń ścierają się w ciągłych bitwach, aby przywrócić ducha ówczesnych dni.

Było lato 1208 roku, kiedy Ramon Roger Trencavel po raz pierwszy zorganizował wielki festiwal w swojej cytadeli w Carcassonne, gdzie najlepsi rycerze mogli zmierzyć swoje umiejętności w starciach przeciwko sobie.
Ale ten sam rok rozpoczął coś, o czym opowiem wam podczas naszej następnej podróży. Do tego czasu pamiętajcie, że tylko w dół drogi od La Cité znajdziecie to, co jest znane jako Kraj Katarów.
A napiszę o tym przy okazji kataru… będzie tematycznie.
Anna
Make a one-time donation
Make a monthly donation
Make a yearly donation
Choose an amount
Or enter a custom amount
Your contribution is appreciated.
Your contribution is appreciated.
Your contribution is appreciated.
DonateDonate monthlyDonate yearly
Pingback: Posh camping with a view – Dreams Do Come True