Posłuchaj mojego podcastu tutaj: Espada com banana
Czy wiedzieliście, że słowo “funcho”, które nadało nazwę stolicy Madery, pochodzi od kopru włoskiego, gęsto porastającego zbocza Zatoki Funchal?
Na Maderze można kupić małe, przejrzyste cukierki, w kolorze cappuccino, które są absolutnie oszałamiające. Przeczytałam kiedyś gdzieś, że robione są one z lukrecji i od tego czasu żyłam w kłamstwie, w każdej chwili gotowa obrażać Skandynawów za to, że jeszcze nie odkryli przepisów i nie zrobili czegoś z tą ich obrzydliwą czarną lukrecją w formie czarnych śmierdzących gumowych słodkości od których skręca wnętrzności!
Istnieją trzy rośliny, które najwyraźniej są dość podobne w smaku i są to anyż, koper włoski i lukrecja. Osobiście wybrałabym koper włoski, gdybym musiała wybierać, mimo że dość poważnie się po nim pierdzi, ale tak naprawdę to osobiście pierdzę często i bardzo lubię to robić. Cały świat pięknieje jak za dotknięciem magicznej różdżki kiedy sobie popuścisz, a życie od razu staje się o wiele lepsze. Dlatego być może tak mocno zakochałam się w porcie Funchal. To takie moje Miasto Pierdów, w którym czuję, że mogę 🙂

Mówiąc o bąkach, kiedy miałam może 16 lat, pojechaliśmy na wycieczkę szkolną do Niemiec. Za każdym razem, gdy jedliśmy śniadanie, około 9 rano, cała grupa zasiadała przy stole, robiliśmy sobie herbatki, rozpakowywali jedzenie i chrupali je razem przeplatając mlaskanie i siorpanie z rozmową.
Któregoś dnia właśnie to robiliśmy, gdy nagle młody przystojny, wysoki niemiecki koleś wstał, aby zapodać jeszcze jedną herbatę i wystrzelił ze swojej armaty z siłą, która mogła wysadzić okno wraz z framugą.
Wtedy to właśnie w nadzwyczajnie zwyczajny sposób dowiedzieliśmy się, że Niemcy wierzą w pierdzenie tak mocno, jak wierzyli w Antona z Tyrolu, kiedy tam byliśmy – a to był totalny hit!
Muszę powiedzieć, że zgadzam się. Być może walenie bąków przy stole i wśród gości nie jest zbyt optymalnym rozwiązaniem, więc bądźcie mili i wymykajcie się do toalety, ale strzelajcie! Zawsze. A koper włoski moi drodzy, czyni cuda! Jeśli jeszcze o tym nie wiecie, to zapamiętajcie to sobie, że świetnie nadaje się do produkcji hormonów, pierdów i mleka w piersiach matki.

Ale, że nie wszyscy przepadają za mlekiem z piersi, dziś upichcimy coś innego. Będziemy potrzebować następujące składniki dla dwojga:
- 2 filety czarnego pałasza, każdy około 200g
- 2 banany z Madery, ale i inne ujdą z braku laku
- szczypta soli, świeżo posiekane oregano i świeżo zmielony pieprz
- czosnek
- mąka
- bułka tarta
- 2 jaja (jedno do ryb a drugie do bananów)
Zanim jednak zaczniemy, musimy najpierw załatwić kilka spraw.
Wszystko zaczyna się w bardzo wczesnych godzinach porannych w porcie w Funchal. Rybacy wynoszą swoje połowy na brzeg i pakują je do skrzyń wypełnionych lodem. Stąd ryby albo jadą prosto do restauracji, albo, jak poniższy tuńczyk, na targ rybny w Funchal, gdzie wykwalifikowana osoba pozbawi go ości i wyfiletuje, aby mógł bezproblemowo znaleźć się na stołach obiadowych zarówno lokalnych mieszkańców tudzież ich gości.
Postanowiliśmy śledzić panów rybaków i podążać za nimi aż do Targu Rybnego.
Zaparkowaliśmy naszego wynajętego jeepa na poboczu pobliskiej ulicy. Weszliśmy do bardzo przestronnego budynku wypełnionego tłumami i od razu zachłysnęliśmy się atmosferą tego miejsca.
Wszędzie była woda. Kapała ze stołów i lad tworząc kałuże na podłodze. Przyszliśmy dość późno, ponieważ większość stołów była już pusta.
Sprzedawcy odkładali to, co pozostało niesprzedane, a może, co trzeba było dostarczyć jeszcze do restauracji i hoteli. Mieliśmy jednak szczęście, bo udało nam się znaleźć to, po co każdy turysta przyjeżdża do tego miejsca – espadę!
W języku polskim – pałasz, tutaj czarna wersja. Długi przerażający potwór, wyglądem przypominający węgorza, żyjący w bardzo głębokich wodach, między 200 a 1800 m, głównie w wodach Japonii i Madery szczególnie.
Podobno jest on również łowiony wokół Islandii, Irlandii i Francji. Jeśli tak, to musiałyby to być młode pałasze, bo choć wciąż nie znamy nawet cyklu życiowego ryb espada, to już dowiedzieliśmy się, że po naszej stronie świata, zapłodnione jaja płyną wraz z planktonem i trafiają w okolice Wysp Owczych. Tutaj rosną, a kiedy osiągną dorosłość, migrują do regionu Wysp Kanaryjskich i Madery.
Ryba ta spędza tylko godziny dzienne w bardzo głębokich wodach. W nocy poluje na kraby, krewetki i mniejsze ryby w płytszych zakątkach oceanu. Uważa się, że młode nie schodzą poniżej 300 metrów. Ta ryba jest uważana za dorosłą, gdy osiąga 80 cm długości. Może dorastać do około 110 cm.

Weźmy teraz trochę bananów. Są tutaj pyszne. Rosną w miejscach, zdałoby się całkowicie niedostępnych i niemożliwych do kultywowania. Strome zbocza wulkanicznych gór, które często swą stromizną przypominają klify, są miejscem, gdzie banany z Madery są w domu. Obsadzane są nimi również niekończące się tarasy Camara de Lobos na przykład, gdzie jak już wspomniałam zbudowano replikę karaki Santa Maria de Colombo, gdzie Churchill zatapiał się w relaks i malowanie.
Banany rosną absolutnie wszędzie na Maderze, a ich liście wystają na drogę, więc w rzeczywistości można ich dotknąć wystawiając rękę przez okno samochodu.
Oczywiście Madera słynie z naturalnych skarbów – owoców i kwiatów. Na rynku jest ich mnóstwo.
Opuściliśmy to kolorowe miejsce w poszukiwaniu wszystkich rzeczy wciąż nieodkrytych, ponieważ Funchal, mimo że był naszą bazą wypadową, został pozostawiony do odkrycia jako ostatni.
Grupy miejscowych mężczyzn zabawiały się grając w karty w brudnych zakątkach starego miasta. A niektórzy nie mieli już ani pieniędzy, ani energii, więc zamiast tego, ucinali sobie drzemkę na ławeczce.







Zmęczeni upałem dnia, wędrowaliśmy po bajecznie zaprojektowanych uliczkach i rynkach, robiąc zakupy i podziwiając fascynujące dzieła sztuki, jakim są tutaj chodniki. Wykonane z małych kamieni mozaiki przedstawiają sceny z bogatej historii wyspy.
Wystawy okienne zapraszały nas wszędzie, ale najciekawsze z nich pokazywały misterną sztukę rękodzieła – szydełkowane i haftowane obrusy, serwetki, firany, z których tak słyną maderskie panie. I panowie!
Wszędzie ktoś coś sprzedaje, ale my koncentrujemy się na małym stoliku z monetami, gdzie kupuję bajeczne stare monety z czasów, gdy Portugalia nie była jeszcze częścią UE, a Madera miała Santa Marię na rewersach.
W końcu docieramy do dużego placu – Praça do Município, który jest głównym placem w Funchal. Pewnego dnia muszę tam pojechać, aby zobaczyć, jak strąki jego niezwykłego drzewa kapokowego eksplodują wiosną w gigantyczne waciane kulki.
Plac otoczony jest historycznymi budowlami, takimi jak na przykład ratusz. Możecie spacerować po dziedzińcu i pochłaniać piękno dekoracji ściennych.
Kościół na Praça do Município, popularnie znany jako Kościół Kolegialny, jest wspaniałym przykładem XVII-wiecznego stylu manierystycznego. Jego rzeczywista nazwa to Kościół São João Evangelista. Uważany za jedną z najpiękniejszych portugalskich świątyń swojej epoki i jedną z najbogatszych świątyń na wyspie.
Posiada on niezliczone ilości XVII i XVIII – wiecznych kaplic ozdobionych złoconym drewnem, mieniących się w świetle świec. Kaplica Jedenastu Tysięcy Dziewic (popatrzcie na zdjęcie poniżej z wieloma postaciami pod arkadami) jest uważana za najbardziej godną podziwiania, podobnie jak nowe organy zainstalowane tam w 2008 roku oraz płytki ceramiczne, które zostały wyprodukowane w Lizbonie w XVII wieku. Ja tam osobiście nie widziałam absolutnie nic w tym kościele, co nie byłoby warte opadu szczęki.
Niestety nie zrobiłam zdjęcia drzwi w atrium, otoczonych dwoma chrzcielnicami w kształcie muszli. Drzwi wykonane są ze skrzynek po cukrze – tzw. caixa de açúcar. Pamiętajcie, że handel cukrem stanowił wielki biznes na Maderze, co było głównym powodem, dla którego Kolumb tutaj zaglądał i ostatecznie osiadł na wyspie Porto Santo.
No sami powiedzcie, nie spędzalibyście godzin na modlitwie, gdyby to był Wasz lokalny kościół? Bo ja tak.

Wreszcie za rogiem znajdujemy prawdziwy klejnot, na który tak bardzo chcieliśmy się natknąć – sklep z winami Madera Seniora Oliveiry.
Winnice Madery już od co najmniej 300 lat tłoczą się wśród gór, czasem nad samym morzem, czasem na stromych zboczach. Jeśli znacie wino Porto z O’Porto w Portugalii, pokochacie wina z Madery.
Istnieje ogromna różnorodność winogron i rodzajów finalnych produktów, z których można wybierać. Wino to jest uważane za najtrwalsze ze wszystkich win świata ze względu na fakt, iż grona są zbierane wcześnie, a następnie dojrzewają w 40-50 °C, co przyspiesza ich fermentację. Następnie dodawany jest mocniejszy alkohol, dzięki czemu powstaje wspaniały trunek z siłą gdzieś pomiędzy 17-22%, który może być słodki lub wytrawny.
Tego trunku po prostu nie da się opisać. Musicie tam pojechać i spróbować sami, ponieważ jeśli jesteście amatorami regularnych typów win, to smaku tego z Madery nie uda mi się Wam określić.
Powyższy proces produkcji, który nawiasem mówiąc nazywa się maderyzacją i który zapewnia długowieczność wina, został wprowadzony ze względu na odległość między wyspą a lądem Europy. W dawnych czasach dystans ten powodował, że regularnie produkowane wina psuły się podczas żeglugi. A tym sposobem na świecie wciąż znajdziecie butelki reserva z czasów Napoleona!
Pereira D’Oliveira jest jednym z 8 oficjalnych producentów i dystrybutorów wina z Madery. Ta firma jest w rękach rodziny założycielskiej. Oliveirowie rozpoczęli swoją przygodę z winem w połowie XIX wieku. Piękny XVII-wieczny budynek, w którym mieści się sklep, jest jednym z najstarszych oryginalnych budynków w Funchalu. Rocznie produkuje się tu około 150 000 litrów wina, z czego zdecydowana większość pochodzi ze szczepu Tinta Negra Mole, będącej główną odmianą winorośli, z której produkowane są wina z Madery. Osobiście uwielbiam Boal i zdecydowanie chciałabym spróbować starego, rzadko obecnie używanego szczepu Bastardo.
Pareira D’Oliveira posiada imponującą kompozycję win z XIX wieku, większość z nich jest dostępna w sprzedaży. Ceny są wysokie, bo nawet 580 Euro za butelkę wina z 1850 roku. Ja jednak zauważyłam butelkę z 1830 roku i postawiłam pana Oliveirę w sytuacji bez wyjścia. Uśmiechnął się i poprosił kelnerkę, aby otworzyła butelkę, byśmy mogli skosztować. Nie macie pojęcia jaki to strzał kosmiczny! Nie potrafię opisać smaku i radości, jaką to wino w sobie zawiera i rozdaje. Nawet teraz, gdy o tym piszę, ciary przechodzą mi wzdłuż kręgosłupa.
Ogólnie rzecz biorąc, wino z Madery jest tak wyjątkowe, że po tym jak żeśmy się nim trochę otępili, kupiliśmy kilka butelek, aby jeszcze przez chwilę pożyć wspomnieniem tego fascynującego miejsca. I nie zapomnijcie przegryźć ciastem z Madery! 🙂 Ale to upieczemy innym razem…

Pospacerowaliśmy z powrotem w kierunku portu. Zabraliśmy nasz samochód i podskoczyliśmy jeszcze do Zamku, ponieważ był po drodze do Lido, gdzie się zatrzymaliśmy.
Nie jestem teraz pewna, czy to z powodu upału, czy też otępienia alkoholowego, czy może dlatego, że po prostu chamsko wpatrywałam się w pięknie zaokrąglone pupy żołnierzy, którzy akurat rozmawiali na zewnątrz, że nie dotarłam zbyt daleko.
Szalone drzwi wejściowe wykonane z krystalicznie czystego szkła przejrzały mnie. I zostawiłam na nich odbicie swojej twarzy. Tak tylko, żeby sobie pięknopupe chłopaki mogli popodziwiać.
Na szczęście było już za późno na wizytę, bo na pewno wyrządziłabym poważniejsze szkody jeśli nie mnie, to z pewnością eksponatom…. Tak sobie jeszcze myślę, że może tylko powiedzieli, że już zamknięte po tym, jak zobaczyli, że próbuję przechodzić przez ściany… Tego pewnie nigdy się nie dowiem….

Wróćmy jednak do naszego kulinarnego przedsięwzięcia. Wygląda na to, że mamy już wszystko, aby przygotować Espada com banana!
Przygotowanie:
Ryba

- Usuń skórę i potnij filety na podłużne kawałki ok. 8cm
- Przypraw solą, oregano, pieprzem i czosnkiem
- Przygotuj 2 miseczki, jedna na mąkę a druga na roztrzepane jajko
- Wlej olej na patelnię i podgrzej go
- Obtocz rybę w mące a potem w jajku
- Smaż do momentu, gdy filety będą złoto-brązowe
- Odsącz olej papierowym ręcznikiem
Banany

- Przygotuj 2 miseczki, jedna z mąką a druga z roztrzepanym jajkiem
- Obierz banany i przekrój na połowę po długości
- Obtocz je w mące, potem w jajku
- Smaż aż do zarumienienia
- Odsącz olej papierowym ręczniczkiem.
Podawaj na talerzu z małymi ziemniakami lub ryżem.
Pałasz z bananami stał się popularny na Maderze, ponieważ jest to dla wyspy świetna okazja do wykorzystania jej zasobów naturalnych w branży turystycznej. Miejscowi raczej nie kwapią się do pałaszowo-bananowej wersji.
Jest jedna rzecz, którą należy wziąć pod uwagę podczas gotowania lub jedzenia pałasza w restauracji – pamiętajcie, że ryba ta może być trująca, jeśli jest spożyta niedogotowana. Podobnie jak w przypadku wieprzowiny lub wielu innych zwierząt, które my, ludzie uwielbiamy jeść. Espada, spożywa ryby i skorupiaki, mogące być gospodarzami pasożytów, podobnych do ludzkiej glisty, które mogą przyczepić się do ściany żołądka lub jelita. A potem macie operację. Przypomniało mi się a propos, że zaledwie kilka lat temu tasiemiec był używany przez celebrytów do szybkiej utraty wagi. Myślę, że niektórzy z nich stracili trochę więcej…
Pamiętajcie również, aby unikać wątroby pałasza ze względu na wysoką zawartość rtęci.
My cieszyliśmy się naszym pierwszym pałaszem z bananami we wspaniałej nadmorskiej wiosce Gardim do Mar – Ogród Morza, z oszałamiającym widokiem z balkonu na drugim piętrze.





I rzeczywiście, miejscowi bawią się tutaj w Oceanie, tak jak nasze dzieci w ogrodzie. Kiedy wędrowaliśmy maleńkimi uliczkami, matki wołały swoje dzieci na obiad. A zgadnijcie, co te dzieci robiły? 🙂 nurkowały….

Bom proveito!
Anna
*przepis zapożyczony z: ocean-retreat.com
Make a one-time donation
Make a monthly donation
Make a yearly donation
Choose an amount
Or enter a custom amount
Your contribution is appreciated.
Your contribution is appreciated.
Your contribution is appreciated.
DonateDonate monthlyDonate yearly