Oczywiście posłuchajcie jeśli czytanie Wam nie miłe: Krasnoludki
Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.
Naród wielce osobliwy.
Drobny – niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.
W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.
Pod kominem czy pod progiem –
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna…
Czasem skwarków porwie z rynki
Albo liźnie cukru nieco
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad zlecą.
Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie…
Istne cuda! Istne dziwy!
Gdzie chce – wejdzie, co chce – zrobi,
Jak cień chyżo, jak cień cicho,
Nie odżegnać się od niego,
Takie sprytne małe licho!
Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!
Spytajcie się tylko niani.
O Krasnoludkach i o Sierotce Marysi – Maria Konopnicka


Król Krasnoludków, Błystek przymarzał do tronu w swej podziemnej Kryształowej Grocie. Nie mogąc zrozumieć dlaczego Wiosna wciąż nie nadchodzi, wysłał na powierzchnię nadwornego kronikarza Koszałka-Opałka, by jej poszukał. Ten miał bujną wyobraźnię i bardzo wyolbrzymiał co widział, ale śladów nadchodzącej wiosny nie widział. Jednego wieczoru dosiadł się do ogniska, i w zamian za poczęstunek opowiedział dzieciom skąd się wzięły Krasnoludki.
W zamierzchłych czasach Lecha czyli założyciela Polski, brata Rusa i Czecha, Krasnoludki zwane były Bożętami i żyły w ludzkich chatach, gdzie za wyżywienie pomagały domownikom. Za czasów Piasta musiały jednakże opuścić ludzkie siedziby. Najpierw zaczęto je zwać Ubożętami. Miały coraz gorszy byt i coraz bardziej zaczęły się kryć przed ludźmi. Ich rolę w opiece nad dziećmi sprawowały teraz anioły. Aż w końcu wypłoszył je dźwięk kościelnych dzwonów, które wszędzie rozbrzmiewały po tym jak Mieszko i Dąbrówka przyjęli w imieniu Polski chrzest. Nie raz jeszcze pomagają ludziom, jednak zobaczyć je mogą jedynie dzieci. Od swych czerwonych (krasnych) ubranek zaczęto je zwać Krasnoludkami.

Krasny Ludek – Czerwony Ludek, ale także Piękny Ludek to często również Skrzat lub Gnom, postać baśniowa znana właściwie na całym świecie, jednakże przyjmująca zarówno różnorodne lokalne nazwy jak i lekko odmienny wygląd. No bo jakżeby nie, skoro tylko dzieci mogą je zobaczyć. A przecież dorośli dzieciom mało kiedy wierzą, gdy te z szeroko otwartymi oczami i szybko łapiąc oddech, opowiadają o małych ludzikach, które czasem do nich zagadują. Jedynie te dzieci, które zapamiętają coś z tych spotkań są w stanie je opisać, jak już nauczą się pisać. Ale czasem już jest za późno, by z detalami przypomnieć sobie te momenty. Więc krasnale różnią się, bo dorosłe już dzieci, które o nich piszą, pamiętają je tylko wybiórczo. Może to i dobrze, bo w ten sposób świat Krasnali jest światem pięknym, różnorodnym i bogatym.
Dawno dawno temu, Kranoludki i ludzie byli przyjaciółmi. Pomagali sobie wzajemnie i dzięki temu i jedni i drudzy mogli wieść spokojne żywoty. Kiedy ludzie szli do pola, Krasnoludki niańczyły dzieciaki, a gdy zaś wieczorem wracali do domów, odpłacali się skrzatom za przysługę karmiąc je i zapewniając nocleg. Przecież te małe drobinki wcale tak wiele miejsca nie zabierają. A ich żołądeczki jak ziarenko pieprzu też za wiele tych okruchów chleba nie zjedzą.
No ale co robić, przyszły czasy, że Krasnale przeniosły się pod ziemię. I teraz ludzie nazywają je żywiołakami. To brzmi prawie jak jakieś wilkołaki! Ludzie dajcie spokój! No co wy! Ale spoko spoko, nie jest aż tak źle. Żywiołaki to ucieleśnienia najważniejszych z duchów żywiołów ziemi (wody, ognia, ziemi i powietrza, czasem również lodu, magmy, energii i burzy), które pod ziemią dorównują ludziom na ziemi, a promienie słoneczne zmieniłyby je w kamień.
Może to dlatego te krasnale, które pojawiły się nagle jak grzyby po deszczu we Wrocławiu są takie skamieniałe. A właściwie to chyba nawet wręcz jak ulane z brązu!? Nie!

Wrocławskie Krasnale swą egzystencję zawdzięczają działaczom antykomunistycznym, którzy malowali krasnoludki na murach w miejscach, gdzie powstały plamy z farby użytej do zamalowywania przez władze PRL-u napisów i haseł „antysocjalistycznych”. Pierwsze z nich namalowane zostały w sierpniu 1982 roku. W przeciągu roku powstało ich ponad tysiąc w zaledwie sześciu polskich miastach. Krasnale były symbolem walki z komunizmem, który osiągnął szczyt 1 czerwca 1988, w Dzień Dziecka, podczas happeningu Rewolucja Krasnoludków, kiedy to 10-20 tysięcy protestujących przeszło ulicami miasta w czapkach krasnali na głowach.
Krasnoludki zostały na długie lata zapomniane, aż w 2003 roku Urząd Miasta Wrocławia postanowił ustanowić symbol miasta i stał się nim właśnie Krasnoludek.
Dziś, Wrocławskie Krasnale są fenomenem obejmującym nie tylko miasto, ale i okolice. Ludzie poświęcają godziny na poszukiwania małych stworków wbudowanych w chodniki, ściany, place, parapety i latarnie.

Ciekawi mnie jedna rzecz i może ktoś mi kiedyś podpowie; wiadomo kim komuniści byli i wiadomo że po rosyjsku krasivyj to ładny, po czesku ładny to krasny, a w Czechosłowacji sytuacja była o wiele cięższa. Czy wybór Krasnych ludków miał właśnie “obnażać absurdy systemu poprzez parodię i skłaniać do myślenia“? Hmmm….
Pierwszym Krasnalem jest stojący na Rynku wrocławskim Papa Krasnal czyli symbol “Majora”, przywódcy ruchu Pomarańczowej Alternatywy – Waldemara Frydrycha. Ogłosił on w czasie zatrzymania na komisariacie w Łodzi żartobliwą teorię, według której pierwotny napis na murze (slogan antykomunistyczny) wyraża pewną tezę, zamalowanie napisu (przez milicję) – antytezę, a krasnal na plamie –syntezę (nawiązując do heglowskiej i marksistowskiej dialektyki).
Więcej info na temat wrocławskich krasnali znajdziecie choćby tutaj: Krasnale1 i Krasnale2

W 1987 roku powstał prześmieszny film w reżyserii Juliusza Machulskiego – “Kingsajz” (Królewski Rozmiar – dosłownie z angielskiego: king size). Wygląda to tak, że w podziemiach Instytutu Badań Czwartorzędu, gdzie istnieje zamieszkana przez krasnoludki kraina zwana Szuflandią, panuje Nadszyszkownik Kilkujadek. Władca oskarża chemika Adasia o produkcję “kingsajzu”, eliksiru pozwalającego krasnoludkom zyskać rozmiary człowieka i zamieszkać w krainie ludzi, gdzie istnieje wolność, kobiety i inne atrakcje. No i Adaś ów Kingsajz rzeczywiście uzyskuje, a poznanie jego formuły pozwoliłoby innym ewentualnym uciekinierom na pozostawanie w Kingsajzie czyli rozmiarze ludzkim bez konieczności picia Polo Cockty, takiej PRL-owskiej wersji Coca Coli, która jest tymczasowym substytutem eliksiru. Kilkujadek wraz ze swoją świtą kontroluje mieszkańców Szuflandii i śledzą Adasia. Wysyła on swoich ludzi, by sprowadzili go z powrotem. Olo, przyjaciel Adasia oraz Ala, córka krasnoludka, wyruszają Adasiowi z pomocą. Po wielu przygodach chłopaki powracają do Kingsajzu.

Greckie słowo genomos oznaczające ziemianina, prawdopodobnie posłużyło jako podstawa do stworzenia określenia gnom czyli skrzat, tudzież Krasnoludek, które w tym wypadku opisuje mityczne stworzenie kochające i chroniące ogrody, zasiewy i ukryte skarby.
I tak to w XIX wieku, niemiecki rzeźbiarz, Filip Griebel, wytworzył pierwszego skrzata ogrodowego, takiego jakie przychodzą nam na myśl – Gartenzwerge – zwykle maleńka, człowiekopodobna figurka płci męskiej, z wielkim odstającym zaokrąglonym brzuszkiem, często brodą i w kolorowych ogrodniczkach, kraciastej koszuli i szpiczastym kapeluszu zakrywającym siwe, kędzierzawe pukle.
Jednakże, również w XIX w. Drezdeńska firma Baehr i Maresch miała już w swoich składach małe statuetki i to ponoć oni zasługują na miano przodowników w rozprzestrzenianiu tego kitschu. Wersji jest wiele, ale tak naprawdę to pierwsze tego typu statuetki pochodzą z antycznego Rzymu. Były to posążki rzymskich bożków, a najczęściej Priapusa – boga płodności wywodzącego się z greckiej mitologii. Ich zadaniem była oczywiście ochrona upraw, ale także i zwierząt oraz odpędzanie złych mocy.
Przez wieki rola skrzatów ogrodowych dojrzewała i przeradzały się one w magiczne stworzenia z nadprzyrodzonymi mocami. Pojawiły się małe groteskowe Gobbi z garbami.
W XVIII wieku skrzaty stały się z kolei symbolem statusu i ozdobą bogatych ogrodów.
Jednakże baśnie folklorystyczne rozprzestrzeniające się na całym świecie, zmieszane z mitami, opowiastkami i bajdami, doprowadziły do tego, iż stworki te przerodziły się w żyjątka, które pomagały chłopom na roli.
Pojawili się Bracia Grimm, pojawił się Disney ze Śpiącą Królewną i Siedmioma Krasnoludkami w 1937 roku, aż w końcu lata 70 -te i 80- te minionego stulecia doprowadziły do totalnego rozprzestrzenienia się tych potworków, które początkowo tworzone były z gliny, ale później zamieniono je na lżejsze z plastiku.
Pamiętam sklepy ogrodowe dosłownie zastawione krasnalami. Nic jednak nie przebije przygranicznych stacji benzynowych po stronie niemieckiej – wtedy, gdy jeszcze trzeba było stać w kolejkach do kontroli paszportowej. Krasnale pokrywały każdy milimetr przestrzeni, nawet dachowej.

Popkultura krasnalowa odżyła w pierwszej dekadzie XXI wieku. Pamiętamy je z filmu Amelie z 2001 roku, Gran Torino z 2008 Eastwooda, później chociażby Gnomeo i Julia z 2011 roku. Może słyszeliście o “Gdzie jest mój skrzat” akcji Travelocity, w której sobie chłopak podróżował, z 2004 – ego roku.
Ja mam tylko jedno zdanie na temat tych krasnali – są fajne, dopóki nie zacznie złazić z nich farba. Wtedy macie problem, bo ciężko rozbić młotkiem kolegę, a malować też się nikomu nie chce.


Trzy wesołe krasnoludki – Jan Brzechwa (kliknij by posłuchać)
Jest na świecie kraj malutki, Gdzie mieszkają krasnoludki,
Mają domki z cienkiej słomki, Z kominami jak poziomki.
Krasnoludek, gdy jest młody, Wcale nie ma jeszcze brody,
Żadnych ważnych spraw nie miewa, Tylko bawi się i śpiewa.
W tej bajeczce, moje dzieci, Krasnoludków trzech znajdziecie:
Jeden chodzić zwykł w czerwieni, Więc się też Poziomką mieni,
Drugi zowie się Modraczek, Bo niebieski nosi fraczek,
No, a trzeci, wiecie, dzieci? Ma Żółtaszka imię trzeci.
Z Chin pochodzi, skąd przed laty Przybył w puszce od herbaty,
I jak chińskie krasnoludki Nosi z tyłu warkocz krótki.
Na ślizgawkę raz w niedzielę Poszli mali przyjaciele
I na lodzie z łyżwy starej, Co to właśnie brak jej pary,
Łódź żaglową zmajstrowali, Chociaż byli tacy mali.
Wiatr był wolny przy niedzieli, Więc go sobie wynajęli
Na godzinę za pięć groszy, By koniki polne płoszyć.
Już niedługo, jak widzimy, Minął okres chłodnej zimy;
Krasnoludki w dzień majowy Idą poić swoje krowy,
Bo gdy krowy chce się doić, Trzeba dobrze je napoić.
Wietrzyk lecąc przez parowy Śmiał się głośno: “Też mi krowy,
Gdy chodziłem na majówki, Widywałem boże krówki,
Lecz tych krówek, mili moi, Nikt nie poi i nie doi.”
Na to odrzekł mu Poziomka: “Niech pan tutaj się nie błąka,
Bo pan nie wie, jakie trzódki Mają zwykle krasnoludki.”
Jednej z krów, nie wiedzieć czemu, W stadzie nikt utrzymać nie mógł.
Pośród krów się czuła obco I mówiła: “Jestem owcą.”
Na to rzekł Modraczek: “Zgoda, Owcy też potrzebna woda,
A więc proszę, byś w spokoju Z nami szła do wodopoju.”
Na to ona znów powiada: “Ja nie jestem z tego stada
I pokażę taką sztukę, Że się z owcy stanę żukiem.”
I jak zwykle robią owce, Poleciała na manowce.
Nie mógł złapać jej Modraczek, Bo był pieszo – nieboraczek.
Przez wysoką trawę wonną Najprzyjemniej jechać konno,
Zwłaszcza gdy do jazdy takiej Można użyć trzy ślimaki.
Po jelonku dla Żółtaszka Taki nowy koń – to fraszka,
Ale każdy o tym wie, że Strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Nasz Żółtaszek nie jest głupi, Zrobił otwór więc w skorupie
I wygodnie, jak w karecie, Jeździć może w niej po świecie.
Modraczkowi się nie wiedzie, Na swym koniu wierzchem jedzie,
Ale koń mu figle płata, Bo to widać akrobata.
Zaś Poziomce jest najgorzej: Na dół, biedak, zejść nie może,
Jego ślimak, wielki śpioszek, Aż na szczyt tymotki poszedł
I, skorupę mając własną, Do skorupy wlazł i zasnął.
Uważajcie, moje dzieci, Bo Poziomka na dół zleci!
Po przejażdżce nieudanej Chętnie szuka się odmiany,
Toteż małe nasze chwaty Już się biorą do armaty.
“Z drogi, myszy, z drogi, ptaki, Z drogi, pszczoły i ślimaki,
Muchomory, żaby, świerszcze – Zaraz padną strzały pierwsze!”
Prażą dzielni bombardierzy, Ten nabija, tamten mierzy,
Trzeci znów pociski niesie, Kanonada grzmi po lesie.
Aż tu nagle, niespodzianie, Jeż się zjawił na polanie
I natychmiast pocisk śmigły Z trzaskiem wbił się w jego igły.
Chyba nikt z was dobrze nie wie, Jak się jeż najeża w gniewie,
Jak straszliwie się zaperza – Lepiej wtedy nie znać jeża!
Więc Poziomka tylko sapnął, Nogi za pas wziął i drapnął,
Za nim puścił się Modraczek, A Żółtaszek wlazł na krzaczek
I udaje spoza krzaczka, Że to nie jest on, lecz kaczka.
Jeż, odchodząc, rzekł z przekąsem: “A to nowość – kaczka z wąsem.”
Kto na jeża się zamierza, Ten się później boi jeża.
Więc Poziomka rzekł nieśmiało: “Po tym wszystkim, co się stało,
Na czas pewien zniknąć wolę, Bo jeż chodzi zły i kole!”
Rzekł Modraczek do Żółtaszka: “Może z nas tu zostać kaszka,
Jeż jest bardzo zły i srogi, Więc mu lepiej zejdźmy z drogi.”
Choć projektów było wiele, Jednak mali przyjaciele
Pomyśleli wreszcie o tym, Żeby czmychnąć samolotem.
Po godzinie był już gotów Ten najnowszy z samolotów.
Motorami pszczoły były, Pracowały z całej siły,
Bowiem każda miała z przodu Przytwierdzoną szczyptę miodu.
Wszystko poszło znakomicie, Aż tu nagle, jak widzicie,
Jeden motor w tył się cofa – Będzie chyba katastrofa!
Drżą ze strachu krasnoludki, Aż im trzęsą się podbródki.
Lecz na szczęście pewna ważka Dosłyszała krzyk Żółtaszka.
Ważka motor ma o sile Dwustu pszczół, a właśnie tyle
Trzeba mieć w aeroplanie, Żeby odbyć lądowanie.
Ma Żółtaszek pomysł nowy: “Zrobię pocisk rakietowy
I dolecę do Księżyca, Bo mnie taki lot zachwyca.”
Krasnoludki lubią psoty, Więc się wzięły do roboty,
Odnalazły kurze jajo I już świetny pocisk mają.
Potem deskę z trudem wielkim Ułożyły w poprzek belki
I wśród śmiechu, gwaru, pisku Wsiadł Żółtaszek do pocisku.
Więcej dbać nie trzeba o nic: Gdy na deski drugi koniec
Spadnie jabłko, wtedy, dzieci, Pocisk w niebo wprost poleci.
Wlazł Modraczek na jabłonkę, Do pomocy wziął Poziomkę,
Już piłują bardzo składnie, Zaraz jabłko na dół spadnie.
Robak wyszedł z swego domku: “Hej, Poziomko, miły ziomku,
Co robicie? Gwałtu! Rety! Nic nie będzie z tej rakiety!”
Rzekł Poziomka do Modraczka: “Kto by słuchał też robaczka!”
I zwyczajem krasnoludków Piłowali aż do skutku.
Jabłko spadło więc z łoskotem, Wiecie zaś, co było potem?
Modraczkowi guz wyskoczył, Bo się razem z jabłkiem stoczył,
A Żółtaszek nieszczęśliwy Już po chwili spadł w pokrzywy.
Rzekł Żółtaszek: “Trudna rada, Kto nie lata, ten nie spada,
Kto z powietrzem jest w niezgodzie, Musi szukać szczęścia w wodzie;
Mam ja dla was łódź podwodną I bezpieczną, i wygodną.”
Krasnoludki rzekły: “Zgoda, Niechaj teraz będzie woda,
Zamiast latać pod obłoki, Popłyniemy w świat szeroki.”
Przyjaciele nie słyszeli Słów, co padły z rybich skrzeli,
Zresztą szkło butelki grubej Ocaliło ich od zguby.
Zatem podróż swoją dalej Najspokojniej odbywali.
Co widzieli w tej podróży, Tego pióro nie powtórzy!
“Kto z was w duszy jest rycerzem, Niech czym prędzej lancę bierze, Niech dosiędzie szybko konia, Bym go nie miał za gamonia! Hej! Wyzywam was na turniej Po raz pierwszy i – powtórnie!”
Powiedziawszy to Poziomka Wspaniałego dosiadł bąka I do walki dzielnie rusza, Aż się wprost raduje dusza. W przeciwnika lancą mierzy, Patrzeć tylko, jak uderzy!
Marny więc był los Żółtaszka, Gdyż spotkała go porażka
I wyleciał ponad drzewa, Choć się tego nie spodziewał. Szczęściem, opadł dosyć miękko, Bo spadochron miał pod ręką.
Teraz kolej na Modraczka: Ściągnął poły swego fraczka I do walki wszelkiej skory, Dosiadł mężnie swej sikory. “Hej, Poziomko, dobrodzieju, Nie zwyciężysz mnie w turnieju!
Ale zanim to powiedział, Już nie siedział tam, gdzie siedział,
Bowiem lanca go ubodła I Modraczek wypadł z siodła.
Po zwycięstwie tak wspaniałym Krasnoludki się zebrały
I Poziomce, dla parady, Dały order z czekolady.
Do zabawy znakomita Bywa także stara płyta,
Lecz gdy nie ma patefonu, Jak tu słuchać pięknych tonów?
Krasnoludki pomysłowe Ciągle łamią sobie głowę,
Aż Poziomka rzecze serio: “Jakoś będzie z maszynerią!”
Chrabąszcz brzęczał w leśnych gąszczach, Wynajęli więc chrabąszcza,
Żeby płytę im obracał, Bo to bardzo ciężka praca.
Już się kręci wreszcie płyta, Ale igła tylko zgrzyta,
Już Modraczek wszedł do tuby, Na nic jednak wszystkie próby,
Bo się z tuby jeno słyszy Coś jak gdyby szelest myszy.
Zirytował się Żółtaszek, Do chrabąszcza wpadł pod daszek,
Tam mu rózgą sprawił lanie: “Popamiętasz takie granie!”
Poszedł chrabąszcz zawstydzony Kręcić inne patefony.
Przecież jednak jest muzyka, Która gra bez mechanika.
Rzekli tedy trzej filuci: “Niech się dzisiaj nikt nie smuci,
Zagra wam orkiestra nasza, Która czeka i zaprasza.”
Nie wiedziały, co to smutki, Trzy wesołe krasnoludki,
A tu jeszcze rozwesela Niezrównana ich kapela.
Oto skrzypek rżnie od ucha, Puzonista w trąbę dmucha,
Trzeci grajek w bęben wali, Żeby wszyscy tańcowali!
Gra kapela, tak jak może. Krasnoludki tańczą żwawo
Naprzód w lewo, potem w prawo, Pan Poziomka przytupuje,
Pan Modraczek mu wtóruje, A Żółtaszek krąży w koło –
Jak wesoło, to wesoło.
Zatańczyły też komary Nie do pary i do pary,
Bo gdy dobra jest muzyka, Komar tańczy i nie bzyka.
W tany poszły kwiaty, liście, Tańczą trawy posuwiście,
Cała łąka krąży w koło – Jak wesoło, to wesoło.
Oto jest historia krótka O wesołych krasnoludkach.
Kto by do nich chciał pójść w gości, Niechaj zrobi to najprościej:
Niechaj weźmie hulajnogę I odważnie rusza w drogę,
Naprzód w prawo, potem w lewo, Tam gdzie stoi stare drzewo,
Potem wprost do zagajnika, Zagajnikiem do strumyka,
A strumykiem powolutku Aż do kraju krasnoludków.

Tolkien, który kochał różne stworki, pisał wiele o gnomach i skrzatach, a w jego “Księdze zaginionych opowieści” gnomy są spokrewnione z elfami! Od Tolkiena, przez Hobbity i do ich nowozelandzkiej wioski Matamata. A stąd to już rzut kamieniem do Australii, gdzie powstało Gnomesville czyli Krasnoludkowo.
Ozzies ponoć mogą ogrodowe skrzaty odliczać od podatku. No więc zaszaleli i potem pewnie chcieli się ich jakoś pozbyć biedaków, więc zbudowali im całą prywatną wioskę 🙂
Warto wiedzieć, że można sobie również odliczyć podatek za zabawki i ciuchy kupione na użytek pracy w departamencie rozrywek seksualnych, nawet środków do makijażu czy demakijażu, kondomy też można odliczać wtedy. Według australijskiego Urzędu Skarbowego: “You can claim the cost of replacing or repairing equipment (such as fetish equipment), adult novelties (such as vibrators), and other items you use in your work” (Możesz ubiegać się o zwrot kosztów wymiany lub naprawy sprzętu (takiego jak sprzęt fetyszowy), nowości dla dorosłych (takich jak wibratory) i innych przedmiotów, których używasz w swojej pracy).
I tym ciekawym akcentem zakończę dzisiejszego bloga 🙂
Miłego wieczoru Gnomy i Trolle!
Anka
Make a one-time donation
Make a monthly donation
Make a yearly donation
Choose an amount
Or enter a custom amount
Your contribution is appreciated.
Your contribution is appreciated.
Your contribution is appreciated.
DonateDonate monthlyDonate yearlyZobacz też mój wpis o Wrocławiu:
Pingback: Santa Maria Łaski Pełna – Dreams Do Come True